"Super Express": - Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że Muammar Kaddafi utrzyma się przy władzy. Dziś nie jest to tak oczywiste?
Marcello Foa: - Tak naprawdę nikt nie wie, co dzieje się na miejscu. Na pewno mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją niż w Tunezji i Egipcie. Tam armia od samego początku odnosiła się do protestujących bardzo przyjaźnie. W Libii ten stosunek wojskowych do rewolucjonistów ulega dopiero zmianie. Armia najpierw wierna satrapie teraz albo ucieka, albo przechodzi na stronę rewolty. Kaddafi musi podpierać się najemnikami z innych krajów afrykańskich, gdyż coraz mniej wojska stoi u jego boku. Wydaje mi się, że obserwujemy kluczowy moment rewolucji w Libii.
- Kaddafi przegra?
- Trudno przewidywać. Z pewnością, jeśli utrzyma się przy władzy, cena, którą zapłacą obywatele Libii, będzie niezwykle wysoka. Również on sam musi liczyć się z ogromnymi kosztami, bo który z rządów będzie chciał utrzymywać relacje dyplomatyczne i gospodarcze z reżimem, który tak krwawo rozprawił się z rewolucją? Nawet jeśli wygra z rewoltą, straci zupełnie twarz w oczach świata.
Przeczytaj koniecznie: Libia: Piloci, którzy nie chcieli zabijać przeciwników Kaddafiego skazani na śmierć
- Czemu tak brutalnie zareagował na wystąpienia własnego narodu? W Tunezji czy Egipcie obeszło się bez takich demonstracji siły...
- Musimy pamiętać, że Ben Ali w Tunezji i Mubarak w Egipcie nie byli dyktatorami, ale autokratami. Kaddafi to dyktator w pełnym znaczeniu tego słowa i jak każdy dyktator wierzy, że jedyną formą obrony swojej władzy są czołgi i masowe morderstwa. Użycie samolotów wojskowych do bombardowania demonstracji mogło przyjść do głowy tylko komuś takiemu jak Kaddafi.
- "Washington Post" i "Wall Street Journal" już nazywają reakcję libijskich władz na rewoltę jako ludobójstwo i nalegają, aby Zachód pomógł obalić Kaddafiego. Jednak czy zachodnie państwa będą tak chętne do działania?
- Na pewno Europa nie ma takich instrumentów, żeby pozbyć się Kaddafiego. Jedynie Stany Zjednoczone mogą coś zrobić i jestem przekonany, że już trwają ich zakulisowe działania w Libii. Na pewno my, jako Europejczycy, możemy sobie zadać pytanie, czy obalenie Kaddafiego będzie dla nas korzystne, czy też nie.
- Jak mniemam to kluczowe pytanie, które zadają sobie Włosi...
- Kiedy mieszka się we Włoszech, ma się zupełnie inną perspektywę. Co roku tysiące emigrantów z krajów afrykańskich próbuje przepłynąć Morze Śródziemne i dostać się do Włoch. Dopiero co mieliśmy do czynienia z falą emigrantów z Tunezji. Panuje u nas przekonanie, że zostaliśmy pozostawieni przez UE sami z tym problemem. Włochy mają podpisane porozumienie z Kaddafim, które gwarantuje, że Libia będzie pilnowała swoich granic i nie pozwoli na fale emigrantów.
- Upadek Kaddafiego może więc oznaczać dla Włoch jeszcze większy problem niż rewolucja w Tunezji?
- Na pewno. Wielu boi się, że dziesiątki tysięcy emigrantów ruszy ku wybrzeżom Włoch. Będziemy mieli do czynienia z ogromną katastrofą humanitarną. Jak poradzić sobie z taką liczbą ludzi? Jak znaleźć dla nich miejsce? To jest druga strona medalu. Z naszego punktu widzenia, każdy problem w Libii staje się automatycznie naszym problemem.
- Dlatego Berlusconi starał się utrzymać dobre relacje z Kaddafim?
- Włochy przez lata utrzymywały przynajmniej poprawne stosunki z Kaddafim. Choć to Berlusconi ma z nim doskonałe relacje, to również rządząca wcześniej lewica starała się układać z libijskim dyktatorem. Oczywiście jako kraj respektowaliśmy embargo nałożone na Libię po Lockerbie, ale jednocześnie Włochy nie robiły nic, żeby zaszkodzić Kaddafiemu. Taka była cena za spokój, który teraz może szybko się skończyć.
Marcello Foa
Dziennikarz działu zagranicznego dziennika "Il Giornale"