Krzysztof Liedel

i

Autor: Michał Szalast

MARATON W BOSTNIE, ZAMACH. Krzysztof Liedel: Terroryzmu nie wyeliminujemy WYWIAD

2013-04-17 4:00

Eksperci o wybuchach podczas Maratonu Bostońskiego w USA.

"Super Express": - Nadal nie wiadomo, kto stoi za wybuchami w Bostonie. W kraju tak sprawnie działających służb to powinno dziwić?

Krzysztof Liedel: - Myślę, że to naturalna sytuacja. Tuż po zdarzeniu służby skupiły się przede wszystkim na ratowaniu życia i zdrowia poszkodowanych. Sprawcy robią wszystko, żeby ten okres przeczekać. Na pewno działają już ludzie, którzy będą starali się ustalić, kto za tym wszystkim stoi. Śledztwo prowadzi FBI, więc jestem przekonany, iż postępy są.

- Jeszcze kilka lat temu w takim wypadku śmiało moglibyśmy postawić tezę, że za wybuchami stoją islamscy fundamentaliści. Dziś nie jest to takie oczywiste. Pan kogo podejrzewa?

- Jesteśmy na etapie, kiedy trzeba brać pod uwagę wszelkie możliwości. Naturalnie tropy wiodą do światowego dżihadu i organizacji związanych z Al-Kaidą. Cały czas pamiętamy bowiem o 11 września. Niemniej trzeba wiedzieć, że Stany Zjednoczone mają również problem z wewnętrznym terroryzmem, głównie organizacji skrajnie prawicowych. Nie możemy także zapominać o coraz bardziej popularnej taktyce "samotnego wilka". Zresztą trudno dziś po sposobie działania wskazać konkretnego sprawcę, ponieważ terroryści wymieniają się doświadczeniami i wzajemnie inspirują.

- Wybuchy w Bostonie mimo wszystko mają w sobie coś, co pomaga określić sprawcę?

- Tym, co może wskazać, że nie mamy do czynienia z terroryzmem islamistycznym, jest przygotowanie środków wybuchowych w niezbyt profesjonalny sposób. Liczba ofiar jest mimo wszystko nieduża. Także straty materialne nie są olbrzymie. Musimy jednak brać pod uwagę także to, że być może celowo przygotowano takie nieduże eksplozje. Nie po to, żeby zabić jak najwięcej osób, ale aby wywołać jak największą panikę.

- Po 11 września Stany Zjednoczone uważane są za ten kraj, w którym walka z terroryzmem jest najskuteczniejsza. Jak udało się doprowadzić do takich eksplozji bez wiedzy służb?

- Musimy przede wszystkim zdać sobie sprawę, że nie ma państwa, które mogłoby o sobie powiedzieć, że jest stuprocentowo przygotowane na atak terrorystyczny i potrafi ustrzec swoich obywateli przed tego typu zdarzeniami. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo mają minimalizować ryzyko takich ataków, ale nie mogą go całkowicie wyeliminować.

- Słuchając ministra Gowina czy Grasia, można odnieść wrażenie, że Polska jest gotowa na wszystko i mamy wzorcowy system walki z zagrożeniem terrorystycznym. Mają rację?

- My swój system zabezpieczeń cały czas doskonalimy i z tego typu wydarzeń jak w Bostonie musimy wyciągać wnioski na przyszłość, aby ten system uszczelniać. Jeszcze raz jednak podkreślę, że nie da się stworzyć systemu na tyle szczelnego, żeby na trwałe wyeliminować zagrożenie terrorystyczne. Nie mają go ani Stany Zjednoczone, ani jakikolwiek inny kraj.

- Wybuchy w Bostonie znamionują powrót do trwałego zagrożenia terrorystycznego, w jakim żyliśmy na początku ubiegłej dekady?

- Wydaje mi się, że najbardziej uprawniona teza jest taka, że terroryzm był, jest i będzie. Nie możemy bowiem zapominać, że nie jest to ideologia polityczna, ale jedna z metod prowadzenia walki politycznej. Dziś, oczywiście, największym problemem jest terroryzm islamistyczny spod znaku światowego dżihadu. Mówi się jednak, że przyszłość będzie należała do terroryzmu jednej sprawy - terroryzmu antyglobalistycznego, antyaborcyjnego itd. Będziemy mieli okresy, kiedy działalność terrorystyczna będzie prowadzona mniej lub bardziej intensywnie. Nigdy się go jednak nie pozbędziemy.

Krzysztof Liedel

Ekspert ds. terroryzmu. BBN