Pierwszej powszechnie znanej, że na razie lepszego systemu nikt nie wymyślił. Drugiej - że jest to wielka zdobycz, wywalczona przez nas po latach komunistycznej dyktatury w 1989 roku, za którą - szczególnie w pierwszych latach po zakończeniu niemieckiej okupacji - zbyt wielu patriotów oddało swoje życie.
Rację ma pani prof. Grabowska, kiedy mówi, że na ogół nie jest tak, że z jakimś kandydatem utożsamiamy się w 100 proc., że jest to ideał, bohater naszych marzeń. Szczególnie celne wydaje mi się porównanie najprostsze, nawiązujące do naszej codzienności: "gdy idzie pan do restauracji i nie znajduje w menu ulubionego dania, to jednak coś pan w końcu dla siebie wybierze. Nawet jeśli będzie to wybór drugiej bądź trzeciej preferencji". A rezygnując z udziału w wyborach, sami pozbawiamy się możliwości oddziaływania na polską politykę, a szerzej na Polskę, która jest naszą wspólną sprawą.