Piotr Kuczyński

i

Autor: printscreen youtube.com

Mam nadzieję, że PiS tego nie zrealizuje - analityk Piotr Kuczyński o obietnicach PiS

2019-09-09 11:25

Nie byłem zwolennikiem 500 plus, z innych powodów, ale to był program nieco inaczej pomyślany. Wzrost płacy minimalnej do 3000 oznacza podniesienie jej o ponad 30 proc, z 2250 zł. To bardzo dużo. Średnia płaca w przedsiębiorstwach rośnie ok 7 proc. rocznie. Przy spowolnieniu może rosnąć wolniej. Tymczasem przez cztery i pół roku pensja minimalna miałaby wzrosnąć o 80 proc? To kompletnie nierealne.

„Super Express”: - Najnowsze obietnice PiS to minimalna pensja już za półtora roku 3000 zł brutto, a na koniec 2023 aż 4000 zł brutto. Realne?

Piotr Kuczyński: - Problemem nie jest tu tylko PiS. PiS pokazał po prostu wszystkim partiom, jak zdobywa się elektorat. I problemem stała się także Platforma jak i PSL. Obie idą w tym kierunku, rozdając pieniądze. Te kwoty o których pan mówi nie są jednak z budżetu. Rząd może to narzucić, ale to z kieszeni przedsiębiorców.

To się uda?

Moim zdaniem nie. To potwornie niebezpieczne. Nie byłem zwolennikiem 500 plus, z innych powodów, ale to był program nieco inaczej pomyślany. Wzrost płacy minimalnej do 3000 oznacza podniesienie jej o ponad 30 proc, z 2250 zł. To bardzo dużo. Średnia płaca w przedsiębiorstwach rośnie ok 7 proc. rocznie. Przy spowolnieniu może rosnąć wolniej. Tymczasem przez cztery i pół roku pensja minimalna miałaby wzrosnąć o 80 proc? To kompletnie nierealne.

Dlaczego?

U małych przedsiębiorców koszty pracy to najważniejszy składnik w kosztach. Już 30 proc. podniesienia tych kosztów oznacza dla wielu bankructwo, a dla innych ucieczkę w szarą strefę. Tak czy tak uderzy to budżet. Oczywiście może być tak, że ucieczką w podniesione ceny, a to oznacza też bankructwo części z nich, albo inflację. To może oznaczać niższy wzrost gospodarczy, osłabienie złotego, a to wzrost zadłużenia. Wolałbym, żeby tej obietnicy PiS akurat nie realizował. Moim zdaniem przedsiębiorcy będą przerażeni. Ale nie ci duzi. Ci sobie poradzą. Mówię głównie o najmniejszych.

Myśli pan, że przy spowolnieniu gospodarczym Jarosław Kaczyński wyjdzie i powie: tego nie udało się zrealizować, ale będą za 13 i 14 emerytury.

To jest prawdopodobne. Choć akurat 13 i 14 emerytury też uważam za nietrafiony pomysł. Emerytom najbardziej doskwiera kiepska służba zdrowia. To, że rzuci im się tysiąc lub dwa rocznie nie rozwiązuje kolejek do specjalistów, wysokich kosztów leczenia itd. Powinno się to wydać na służbę zdrowia i znaczące podniesienie jej jakości naprawdę podniosłoby życie emeryta na wyższy poziom.