Marek Biernacki

i

Autor: Andrzej Lange

Marek Biernacki: Mam inne zdanie niż komendant główny policji

2013-01-21 3:00

Poseł Platformy Obywatelskiej Marek Biernacki dla "Super Expressu":

"Super Express": - Zacznijmy od nieszczęsnej sprawy związanej z Sanokiem i akcją policji. Internet obiegł film, na którym widać policjanta z trudem wdrapującego się na płot, któremu pomaga drugi policjant. Co pan sądzi o wyszkoleniu polskich policjantów?

Marek Biernacki: - Mogę powiedzieć, że oddziały antyterrorystyczne są bardzo dobrze wyszkolone.

- Ale ten filmik temu przeczy!

- To jest wypadek przy pracy. Są dobrze wyszkolone, mają też dobry sprzęt, którego do końca nie wykorzystano w Sanoku. (…) W sprawie sanockiej jest inny problem. Dlaczego doszło do tego, że sprawcy nie ujęto przez zaskoczenie, tylko zdążył się zabarykadować i ostrzeliwać?

- I zabić swoją kobietę i siebie.

- Tak! Tu pojawia się kolejny problem. Antyterroryści są przygotowani do wejścia, ale to nie oni podejmują decyzję, czy wchodzą. Dostają rozkaz. I z reguły wolą prędzej wchodzić niż później. W tym przypadku czas działa na ich niekorzyść.

- Czy to znaczy, że akcja nie była przez nikogo dowodzona? Albo nie było dowódcy, który potrafiłby to sprawnie zrobić?

- Ja nie znam wszystkich szczegółów. Minister Cichocki mówił o raporcie. Jak się z nim zapoznamy, dopiero wtedy będziemy mogli ocenić. (…)

- Znamy już chyba odpowiedź, dlaczego nie było sprawnego dowódcy w Sanoku. Jak donosi "Super Express" - w tym samym czasie, kiedy trwała akcja, która miała uwolnić jedną osobę i unieszkodliwić zamachowca, polska policja bawiła się w Zakopanem w restauracji posła PO.

- Przede wszystkim dobrze, że nie było żadnego komendanta na miejscu i nie dowodził. Powinien oczywiście dowodzić oficer z pionu kryminalnego. Odpowiedzialność przyjmują komendant i minister spraw wewnętrznych.

- Dobrze, ale mamy sytuację, w której poseł Platformy Andrzej Gut-Mostowy gościł policjantów.

- To jest wyjątkowo duża niezręczność ze strony policji. Coroczna odprawa komendantów głównych policji w Zakopanem i spotkanie quasi-towarzyskie połączone z podsumowaniem nie powinno się odbywać w lokalu, który - jak każdy w Zakopanem wie - należy do Andrzeja Guta-Mostowego.

- Nie każdy o tym wie. Policjant uczestniczący w spotkaniu, z którym rozmawialiśmy, powiedział nam, że nie miał pojęcia, że to lokal posła PO.

- Organizator tego spotkania powinien o tym wiedzieć i do spotkania nie powinno dojść.

- To kompromitacja, że policja nie wie, do kogo należy restauracja? Albo w ten sposób się tłumaczy?

- Żona Cezara powinna być poza wszelkimi podejrzeniami. I policja powinna być poza wszelkimi podejrzeniami. Powinni więc to wiedzieć. Przecież Andrzej Gut jest znanym zakopiańskim biznesmenem i posłem. Trudno mówić o tym, że nie wiedzieli, że to jego knajpa.

- Jeszcze jedna tragiczna sytuacja sprzed kliku dni. Policjant na warszawskiej Pradze ciężko ranił żonę, a później popełnił samobójstwo.

- To była tragedia rodzinna. Policja w ogóle to przede wszystkim służba. Służba i praca, która jest ogromnie stresująca.

- Wszyscy mamy duży stres! Dziennikarze, lekarze, politycy.

- Zgadza się. Ale w policji ten stres potrafi być permanentny. Tu oficer policji targnął się na swoje życie, bo nie chciał trafić do więzienia. Nie wiadomo, jak wyglądała rozmowa z małżonką, dziś za mało mamy faktów. (...)

- Jeździ pan samochodem?

- Tak

- Często pan łamie prawo?

- Jak jestem zatrzymany, to płacę. Raz fotoradar nam zrobił zdjęcie. Prowadziła żona. Zapłaciliśmy.

- Kiedy to było?

- Chyba rok temu.

- A podoba się panu polityka premiera dotycząca fotoradarów?

- Tu bardziej mówimy o polityce Ministerstwa Transportu.

- Ale nie! Sześć lat temu premier powiedział, że "tylko facet, który nie ma prawa jazdy, może wydawać pieniądze na fotoradary". Wtedy rządziło PiS. A dziś mówi: "Nie jest i nie było intencją rządu, aby fotoradary były sposobem na zarabianie pieniędzy" i wycofuje się ze swojej wypowiedzi z 2007 roku.

- Uważam, że fotoradary pełnią istotną rolę w systemie bezpieczeństwa.

- Ale nie taką rolę, żeby łupić z pieniędzy kierowców!

- Nie, to miała być rola przede wszystkim prewencyjna. Przestrzegać kierowców i stanowić taki widoczny "bat". (…) Cała dyskusja rozpoczęła się od momentu funkcjonowania nowej służby drogowej, która zaczęła nagminnie stosować fotoradary. (…) Inspekcja Transportu Drogowego powinna się jednak skupić bardziej na kwestii sprawdzania tonażu samochodów i przewożonych ładunków.

- Czyli ITD nie powinno ścigać kierowców samochodów osobowych?

- Powinno obsługiwać radary w określonych miejscach, np. w których dochodzi do dużej liczby wypadków, a z drugiej strony ścigać samochody ciężarowe, które jeżdżą po drogach powiatowych, gminnych.

- Dobrze, ale jeżeli potrzebne są tylko fotoradary, które mają służyć prewencji, to inne fotoradary, które nie służą prewencji, a wyciąganiu pieniędzy od obywateli, możemy zdewastować, odciąć piłą? (śmiech)

- Zdewastować to nie. (śmiech) Myślę, że większość obywateli jest za radarami, które są oznaczone i w miejscach newralgicznych.

- A jak panu się podoba sytuacja, w której policja się zwija z małych miasteczek, gmin?

- Tutaj mam wątpliwości, co do działań Komendy Głównej Policji. Z jednej strony ma duże środki inwestycyjne, ale z drugiej schodzi z komend gminnych. Ja jestem zwolennikiem obecności policji wśród mieszkańców. Rola policjanta na poziomie podstawowym to rola prewencyjna.

- Czyli jest pan przeciwko komendantowi głównemu policji?

- Mam zdecydowanie inne zdanie niż komendant.

- On już o tym wie?

- Wie, że jestem zwolennikiem teorii tzw. wybitych szyb (tolerowanie drobnych przestępstw zachęca do popełniania większych - red.), a on jest zwolennikiem teorii i koncepcji policji na telefon, która według mnie jest anachroniczna.

- Jak był pan ministrem w MSWiA, woził pan rodzinę służbowymi samochodami? Bo Jacek Cichocki, obecny minister, wozi. Tzn. woził, bo po publikacji "Super Expressu" już nie wozi.

- Przede wszystkim gdy jechałem samochodem z rodziną to jechaliśmy razem.

- Ale on woził córkę do szkoły.

- I tu jest pytanie - czy on jeździł wtedy do pracy?

- Różnie.

- A czy on sam jeździł?

- Powiedzmy, różnie. (śmiech)

- Właśnie tu jest problem, że nie jest to jasne. Ja żałuję, że minister nie odpowiedział od razu państwu na pierwsze zapytania. Z tego powodu, że to jest ochrona BOR. Szefowi MSW przysługuje ta ochrona 24 h na dobę. Więc wszędzie powinien poruszać się z ochroną BOR, nawet jak jest z rodziną.

- Tylko standardy zachodniej Europy są takie, że nadużywanie skutkuje utratą stanowiska.

- Żałuję tylko, że minister państwu nie odpowiedział i nie wyjaśnił swojego stanowiska. Mielibyśmy wtedy całkowicie inny obraz i byśmy mogli dyskutować, czy to było nadużycie, czy to było w ramach ochrony BOR.