Przypadek 2. Cały kraj. Państwo (polscy przedsiębiorcy) ma setki sklepów z dopalaczami. Syntetycznym świństwem narkotykowym. Sięga po to tysiące nastolatków. Szpitale ratują dziesiątki ofiar. Choć niektóre umierają. Nikt za to nie odpowiada. A to prawdziwy kryminał - wścieka się szwagier. MOŻE TRZEBA POSTAWIĆ PRZED SĄDEM PAŃSTWO?
Bo jeżeli państwo do tego stopnia broni przedsiębiorców, że pozwala im truć nasze (a więc i "swoje") dzieci, to musi odpowiadać za to, że pozwala niszczyć ich życie. A jeżeli już dopuszcza do sprzedaży narkotykowego świństwa (dopalaczy) jako artykułów kolekcjonerskich, to dlaczego w taki sam sposób nie pozwala rozprowadzać cyjanku, arszeniku, jadu kiełbasianego? Tylko dla kolekcjonerów. A co to za różnica? Tylko w szybkości działania. Bo dopalacze zabijają powoli, na raty... No ale państwo to nie rodzice. Więc za nic nie odpowiada. I nic mu nie grozi...