Prowokacja "GPC" ujawniła nie tylko ochotę sędziego do współpracy z politykami, a raczej do wykonywania ich poleceń. Pokazała rzecz dużo bardziej przerażającą, że na stanowisku niezależnego (z nazwy) prezesa sądu mamy gościa uzależnionego mentalnie od władzuchny. Niesamodzielnego intelektualnie, skłonnego do sprzedaży godności sędziowskiej za chwilę spotkania z premierem, słowem karierowicza. - Trudno, rozmawiając z Kancelarią Premiera, pogonić... - skarżył się dziennikarzom prezes... Trudno było też wczoraj premierowi Tuskowi. Potępił wprawdzie sędziego Milewskiego, ale zaraz stwierdził, że sugerowanie kontaktu jego Kancelarii z sądem jest niedopuszczalne. Dziwię się słowom premiera - denerwował się szwagier. Bo może jest niedopuszczalne, ale możliwe, co wykazała prowokacja dziennikarzy "GPC" i ochota sędziego Milewskiego. I choć z wiarą mam kłopot, to wierzę, że w Kancelarii taka myśl nigdy nie powstanie... Bo, jak mówi premier, to niedopuszczalne...
Malkontent
2012-09-15
4:00
No jak tu pogonić urzędnika z Kancelarii?- łkał prezes gdańskiego sądu okręgowego Ryszard Milewski. Dzień wcześniej na kolanach wysłuchiwał niby-urzędnika z Kancelarii Premiera, który chciał z nim ustalić termin posiedzenia i skład sądu w sprawie aresztu oszusta z Amber Gold. Całe szczęście, że była to rozmowa telefoniczna. Gdyby było to połączenie wideo, czapkowałby mu prezes od samej ziemi.