Zapowiadając minutę ciszy w Sejmie w drugą rocznicę tragedii smoleńskiej, pani Marszałek zręcznie, jak każdy niedowarzony polityk Platformy, wspomniała o hołdzie dla 96 ofiar katastrofy, pomijając nazwisko Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. I jest to skandal i prostactwo. Kontynuacja, jak mawiają, przemysłu pogardy - wkurzał się szwagier. Pani Marszałek jest niby drugą osobą w państwie z racji stanowiska. Piszę "niby", bo ona tego stanowiska nie rozumie. Nawet tego, że jako osoba nr 2 oddaje przede wszystkim hołd osobie nr 1. To podstawy dyplomacji.
Ale czego wymagać od prowincjonalnej lekarki? Być może Lech Kaczyński nie był jej wymarzonym prezydentem, ale i ona nie jest wymarzonym marszałkiem wielu. A zaczynają oni swoje, choćby sejmowe, wystąpienia od słów: Pani Marszałek, Wysoka Izbo... z szacunku nie do niej, ale Polaków, którzy dali jej mandat.