(: Malkontent

2010-12-03 3:00

- Ale ze mnie kiep! - piekli się szwagier, który wczoraj postanowił posłuchać wezwania nowej-starej prezydent miasta stołecznego i przesiadł się z wygodnego, cieplutkiego auta do komunikacji miejskiej.

- Najpierw godzinę czekałem na autobus, a gdy już przyjechał, to był tak napakowany, że cudem wszedłem do środka - mówi wściekły szwagier. - Jazda przepełnionym i zimnym autobusem nie trwała jednak długo, bo po kwadransie utknął na nieodśnieżonym podjeździe na most - snuje swoją smutną opowieść szwagier. Dalszą podróż kontynuował więc na piechotę, tramwajem i znowu na piechotę (bo tramwaj zepsuł się z powodu mrozu). W pracy był więc o godz. 12, chociaż normalnie jest w niej o 9. No cóż, takie są skutki słuchania rad polityków.