Malkontent

2012-11-05 3:00

Jak to jest? Jeszcze dwa i pół roku temu nasza władza uznawała śp. Ryszarda Kaczorowskiego za prezydenta RP (wprawdzie na uchodźstwie), a teraz już nie uznaje. Jeszcze dwa i pół roku temu sam Komorowski Bronisław żegnał go gromko podczas fałszywego niestety pogrzebu, a teraz, kiedy wreszcie był ten prawdziwy - nie śmiał, nie mógł, nie chciał (proszę o wybranie właściwej odpowiedzi). Dwadzieścia dwa lata temu Wałęsa Lech to od Kaczorowskiego przejął insygnia (uprawnienia) polskich prezydentów, stając się ich kontynuatorem. I wtedy Kaczorowski był dobry, bo inaczej byłby Wałęsa sukcesorem Jaruzelskiego czy Bieruta, co uznałby przecież za wstyd.

Wynikałoby z tych prostych przypomnień, że choćby w sferze symbolu Kaczorowski ważny był. Ale ponieważ jego ciało zamieniono w sytuacji wstydliwej dla rządu, prezydenta, czyli całej PO, to już na prawdziwe pożegnanie nie zasłużył. Bo Komorowski, Tusk lub Sikorski (szef MSZ) musieliby stanąć twarz w twarz z ich polityczną i ludzką kompromitacją, wynikającą z lekceważenia pamięci tragedii smoleńskiej.

I ten ich strach przed wstydem zabił w nich nie tylko człowieka, ale przede wszystkim polityka. Bo polityk musi umieć się zmierzyć z błędem, bo tylko wtedy zdobędzie szacunek wyborców. Komorowski, Tusk i ten trzeci (nie chce mi się pamiętać jego nazwiska) na ten szacunek muszą od nowa zapracować. Jakże to, prezydenta i premiera nie stać ma pożegnanie kolegi prezydenta? A Wałęsa. Też wstyd... Przecież chciał być z linii Piłsudskich (naczelnik), Mościckich, skończonej Kaczorowskim. Ale widać zapomniał już, czego i od kogo chciał.