Malkontent

2012-08-01 4:00

Prezydent zatwierdził niejakiego Kalembę Stanisława na ministra rolnictwa. To policzek dla Tuska Donalda. Ale policzek, który ma swoją cenę. Jest nią praca syna premiera - dowodził szwagier.

Kalemba zastąpił Sawickiego Marka, ojca chrzestnego PSL-owskiej mafii rodzinnej w instytucjach państwa. Tyle że po jego dymisji nie można było znaleźć następcy, który by w tej mafii nie był. Wybór padł na Kalembę, bo ten miał tylko syna zatrudnionego w rolniczej agencji. Premier przyjął kandydaturę, tylko prosił, żeby syn Kalemby z mafii wystąpił. A wtedy wszyscy będą czyści i szczęśliwi. Kalemba niby się zgodził, ale wtedy wyszło, że w PO - u samego Tuska - podobna jest organizacja, a syn szefa działa w niej aż miło. No to Kalemba, cwaniaczek, za mediów pomocą w krzyk. Że gdzie tu sprawiedliwość? A syn jego, że roboty nie odda, bo uważa, że zdolny jest. A syn Tuska, że w organizacji też pozostanie, bo mu się to należy. A prezydent Komorowski Bronisław szybciutko Kalembę zatwierdził. Bo jeszcze by jego ktoś o dzieci pytał. A mógł odmówić i twarz Tuska uratować...