"Super Express": - Kolejny dramatyczny bilans ofiar wypadków wzbudził debatę o zaostrzeniu kar za jazdę pod wpływem alkoholu. Potrzeba zaostrzenia sankcji karnych?
Małgorzata Kidawa-Błońska: - Przede wszystkim powinniśmy sprawić, by kary za jazdę po pijanemu były nieuniknione. Każdy, kto pod wpływem alkoholu siada za kierownicą, powinien wiedzieć, że grozi mu dotkliwa sankcja karna. Niemniej widzę tu szerszy problem.
- Jaki?
- Taki, że polskie społeczeństwo nadal akceptuje takie zachowania. Ciągle pozwalamy, by ktoś po alkoholu prowadził samochód. Więcej, często trzeźwi pasażerowie pozwalają, by pijany prowadził. I to jest w tym wszystkim najgorsze. Dopóki taka osoba będzie usprawiedliwiana, dopóty nic się nie zmieni. Potrzeba tu zero tolerancji dla tego typu zachowań.
Zobacz też: Wypadek w Kamieniu Pomorskim: Jak szybko jechał Mateusz S.? Prokuratura: 70 km/h. Świadkowie: jak wariat
- Od lat przez Polskę przewijają się kampanie społeczne, które mają tę mentalność zmienić i nadal w niej tkwimy. Może są nieskuteczne?
- Takie kampanie zmieniają trochę nastawienie Polaków do problemu pijanych kierowców, ale niestety dzieje się to zbyt wolno. Dlatego musimy wrócić do nieuchronności kary. Dla wielu będzie to odpowiednią przestrogą. Niestety, nadal będą ludzie, na których perspektywa odsiadki nie zrobi wrażenia, dopóki ta im nie zagrozi.
- Może powinniśmy brać przykład z Zachodu, gdzie walka z patologiami ruchu drogowego zaczyna się już od najdrobniejszych przewinień, np. nieznacznego przekroczenia prędkości?
- Być może. Przecież przekraczając granicę Niemiec, nikt nie tłumaczy się jak w Polsce, że znaki są źle ustawione, ale po prostu płaci i płacze, że tyle pieniędzy kosztuje go nawet drobne wykroczenie drogowe.
Małgorzata Kidawa-Błońska
Posłanka PO