Małgorzata Kidawa-Błońska

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Małgorzata Kidawa-Błońska: Specjalnie go sprowokowano

2012-07-26 4:00

Czy słowo "won" i rękoczyny posła Niesiołowskiego wobec dziennikarki powinny pozostać bez kary komisji sejmowej?

"Super Express": - Czy skończą się ataki na posłów?

Małgorzata Kidawa-Błońska: - Pokazywanie posłów podczas pracy w komisji, na sali plenarnej czy w biurach poselskich nie wywołuje negatywnych emocji wśród czytelników i nie ma wpływu na sprzedaż gazety, więc gazety zajmujące się "lekkimi" tematami często krytykują posłów. Chciałabym, żeby te ataki się skończyły, chciałabym, aby tak było.

- Doprecyzujmy: jak ma być?

- Aby każdy polityk wiedział, że tak samo jak ma prawo rozmawiać z dziennikarzem, ma prawo odmówić i odmowa będzie uszanowana.

- Polacy wybierają do Sejmu reprezentantów, którzy stanowią prawo dla nas wszystkich.

- To wiemy. Do czego pan zmierza?

- Łącznikami pomiędzy ul. Wiejską w Warszawie a resztą kraju są dziennikarze. Tylko takie kabelki mają łączyć władzę z ludem, jakie będą władzy miłe?

- Widzę, że nie rozumiemy się. Parlamentarzyści ze społeczeństwem nie kontaktują się tylko poprzez media. To nie jest jedyna droga. A wracając do pytania, to politycy z dziennikarzami na ogół chętnie rozmawiają, a odmowy zdarzają się rzadko.

- Być może rzadko. Ale temat wywiadu dotyczy tego przypadku.

- Nie rozumiem.

- Stefan Niesiołowski w emocjonalny sposób odmówił rozmowy dziennikarce.

- To osobista sprawa marszałka Niesiołowskiego, który - nie zaprzeczy pan - ma także swoją godność. Ma prawo odmówić, gdy spotyka się z dziennikarstwem typu przystawianie kamery niemal do czubka nosa.

- Przepychanie się z uśmiechem przez kłębowisko dziennikarzy to codzienność znanych polityków.

- Tak, kamer i mikrofonów w Sejmie jest mnóstwo, jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale napadanie z kamerą to naruszenie prywatności.

- Lepiej rozmawiać z klakierami?

- Znów się nie rozumiemy. Często rozmawiam z dziennikarzami, także tymi, którzy mnie nie lubią. Też tymi, których sama nie lubię. To, co spotkało pamiętnego dnia marszałka Niesiołowskiego, z całą pewnością dziennikarstwem nie było.

- Wcześniej wspomniała pani o godności człowieka posła. Stefan Niesiołowski odmawia jej kilku reprezentantom człowieka dziennikarza. Są to przy tym znani publicyści, choć często się z nim niezgadzający. Mówi, że po podaniu któremuś z nich ręki musiałby ją umyć.

- Marszałek Niesiołowski był oceniany przez sejmową komisję etyki pod kątem zachowania w konkretnym dniu i w konkretnym wydarzeniu.

- Dobrze, marszałek miał zły dzień. W komunikacji miejskiej we Wrocławiu jeżdżą funkcjonariusze policji. Pilnują tego, aby pasażer, któremu przydarzy się wyjątkowy, trudny dzień i z nerwów skomentuje go wulgarnie, wyszedł ze środka lokomocji z mandatem karnym. Marszałek Niesiołowski przepędzał... dobrze, niech Ewa Stankiewicz nie będzie prawdziwą dziennikarką... wulgarnie przepędzał kobietę, mówiąc do niej "won!". I nic?

- Pewne działania powodują pewne reakcje. W tym dniu było wiele emocji, a marszałek został celowo sprowokowany. Właśnie po to, aby to nagrać. Policjanci we Wrocławiu nie wymuszają mandatów, wchodząc pasażerowi na głowę, tak by puściły mu nerwy.

Małgorzata Kidawa-Błońska

Wiceprzewodnicząca klubu PO