Chodzi o głośną sprawę związaną z odejściem Zbigniewa Maja ze stanowiska komendanta głównego policji. Pełnił on swoją funkcję zaledwie przez dwa miesiące, w ubiegłym tygodniu złożył rezygnację. Jak sam wyjaśniał, podjął taką decyzję w związku ze śledztwem prowadzonym przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi, w którym przewija się jego nazwisko. - Przedmiotem postępowania jest podejrzenie zaistnienia wielu nieprawidłowości dotyczących działalności kaliskich instytucji samorządowych - informował rzecznik prokuratury Jarosław Szubert. Nieoficjalnie mówi się, że pochodzący z Kalisza Maj miał wykorzystywać swoje znajomości w kaliskim samorządzie, by pomóc załatwić żonie stanowisko prezesa TBS. Według oświadczenia majątkowego, które musiała składać, Beata Maj zarabiała ok. 8,5 tys. zł. Zarabiała, bo od kilku dni w TBS już nie pracuje. Ze stanowiska odwołała ją rada nadzorcza miejskiej spółki. - Myślę, że jest to pokłosie sprawy z moim mężem. Nie wykluczam też, że będę zabiegała o swoje prawa w sądzie pracy. (.) Nie mam sobie nic do zarzucenia, pracowałam z pełnym zaangażowaniem - broniła się Beata Maj na łamach portalu Faktykaliskie.pl.
Zobacz także: Wałęsa w opałach? Materiały o Bolku zabezpieczone w mieszkaniu Kiszczaka!