Magdalena Merta: Rosjanie kłamią i mataczą

2010-12-20 3:00

Wyniki rosyjskiego śledztwa ws. tragedii smoleńskiej komentuje wdowa po jednej z ofiar

"Super Express": - Rosyjski raport MAK zaskoczył polskich ekspertów swoją jednostronnością. Nawet premier zareagował ostro. Jak pani to przyjęła?

Magdalena Merta: - Wypowiedź Donalda Tuska mnie zaskoczyła, choć muszę przyznać, że jest to zaskoczenie pozytywne. Spodziewałam się po premierze, że nawet jeśli Rosjanie ogłoszą, że to kosmici spowodowali tę katastrofę, to on przyzna im rację.

- W czasie wizyty w Polsce prezydent Miedwiediew powiedział, że nie wyobraża sobie, że polskie i rosyjskie ustalenia dotyczące katastrofy mogą się różnić...

- Ależ one już się różnią! Przypomnijmy choćby sprawę wizji lokalnej lotniska. Wystarczy tam być, żeby zobaczyć ustawienie urządzeń naprowadzających. Wyraźnie wskazuje ono, że mówienie o winie pilotów jest wyssane z palca. Trudno się jednak Rosjanom dziwić, że próbują odpowiedzialność przerzucić na Polaków. Prowadzą śledztwo przeciwko sobie i nikt chyba nie podejrzewał, że przeprowadzą je uczciwie. Widać, że od samego początku Rosjanie kłamią i mataczą.

- Myśli pani, że te ustalenia będą przynajmniej zbieżne?

- Tak. Tylko jak długo potrwa dochodzenie do takich wspólnych wniosków? W sprawie Katynia widać postęp i zbliżanie się stanowisk. W kwestii katastrofy smoleńskiej też mamy na to szansę.

- W podobnej perspektywie czasowej?

- Trudno powiedzieć. Może być tak, że podobnie jak z Katyniem wszyscy będziemy wiedzieli, co i w jaki sposób się stało, ale oficjalne ustalenia będą zupełnie inne. Zresztą mają one dla mnie drugorzędne znaczenie. Chcę po prostu wiedzieć, jak doszło do katastrofy. Błogosławieństwo Rosji do uznania tej wiedzy nie jest mi potrzebne.

Magdalena Merta

Wdowa po Tomaszu Mercie, wiceministrze kultury