"Super Express": - Jest pani zaskoczona poziomem konfliktu wokół Wandy Nowickiej?
Magdalena Błędowska: - Zaskoczyła mnie przede wszystkim nieudolność polityczna Palikota w tej sprawie. Widać było, że coś rozgrywa i że nie spodziewał się, że argument feministyczny, zarzut instrumentalnego potraktowania kobiety, zostanie wykorzystany przeciwko niemu. Ale jeżeli gra się bardziej na efekty medialne i fajerwerki, to niestety takie mogą być konsekwencje. Nie chcę być niesprawiedliwa, wiem, że Palikot próbował też merytorycznej polityki, ale to się nie przebiło.
- To może inaczej. Czy czuje pani, że feministki są rozczarowane Palikotem?
- Rozumiem rozczarowanie części feministek, choć jako środowisko Krytyki Politycznej patrzyliśmy na niego jednak z pewnym dystansem. Docenialiśmy, że jako pierwszy zaczął realizować pewne postulaty. To było cenniejsze niż to, co w nim naprawdę siedzi, gdyż stanowiło wyjście z pewnego matriksu. Pewnych tematów wcześniej nie poruszano.
- Palikot musiał uwiarygadniać się lewicowo. I nagle wicemarszałek, która go reprezentuje, bierze pieniądze tak jak wszystkie inne partie. Jak powinien zareagować?
- Z punktu widzenia lewicy rzeczywiście przyjmowanie tych pieniędzy było trudne do obrony. Palikot chciał więc przelicytować innych na czystość i lewicowość. Tylko czy nie była to taka zagrywka, z wykorzystaniem Wandy Nowickiej i ona to wyczuła? Gdyby jeszcze odwołano całe prezydium... A tak zrobiono z niej kozła ofiarnego tylko po to, żeby Palikot pokazał, jak bardzo brzydzi się pieniędzmi, było jednak nie na miejscu.
- Wanda Nowicka obiecała, że ustąpi ze stanowiska. Palikot mówi, że oszukała ludzi i trzyma się stołka.
- Nie wiem, jak to wyglądało od środka. Może była jakaś umowa między nimi, a na skutek występów posłów Palikota mówiących o "dorwaniu się do koryta" zdecydowała, że jednak nie ustąpi? Może posłuchała głosów wspierających ją ze strony środowisk społecznych czy feministycznych, które cenią jej pracę w Sejmie.
- Janusz Palikot podkreśla też, że zasugerowała Annę Grodzką jako swoją następczynię. I ona dała się z trudem namówić. Po czym Nowicka się wycofała. I szef Ruchu Palikota pyta: co feministki mają przeciwko Grodzkiej? W czym byłaby gorszą reprezentantką spraw kobiet od Wandy Nowickiej?
- Palikot chwyta się już teraz bardzo kiepskich argumentów. Nie było absolutnie żadnych wypowiedzi ze strony środowisk związanych z Wandą Nowicką ani grup feministycznych, które w jakikolwiek sposób można by ustawić przeciwko Annie Grodzkiej. Wręcz przeciwnie. Wszystkie kibicowałyśmy jej, żeby jeżeli dojdzie do zmiany w prezydium, kandydatką była ona. Żeby Palikot nie wymyślił Łukasza Gibały czy kogoś podobnego. Zresztą sama Anna Grodzka głosowała przeciwko odwołaniu Wandy Nowickiej.
- Postulaty feministek były jednym z najważniejszych kwestii, na których opierał się Ruch Palikota. Ten konflikt to początek końca Ruchu?
- Będzie mu bardzo ciężko stanąć na nogi. Postulaty to była najbardziej wyrazista sprawa podejmowana przez Ruch. To był dominujący rys jego tożsamości politycznej. Po tym go ludzie rozpoznawali i dlatego wielu na niego głosowało. Sprawy gospodarcze były jednak dość mgliste. Po tym konflikcie, a zwłaszcza ostatniej wypowiedzi o gwałcie stracił wiarygodność jako feminista i obrońca kobiet. Nie wiem, czego mógłby się teraz chwycić.
Magdalena Błędowska
Publicystka Krytyki Politycznej