"Super Express": - Prezes PAP Jerzy Paciorkowski na żądanie ministra Tomasza Arabskiego z Kancelarii Premiera Tuska miał wywierać nacisk na dziennikarza PAP. Chciał, by podczas konferencji w Izraelu wycofał on pytanie o ustawę reprywatyzacyjną dotyczącą m.in. mienia polskich Żydów. To niewygodny temat dla PO. Donald Tusk obiecał tę ustawę trzy lata temu i od tamtej pory o niej nie słychać.
Magdalena Bajer: - Na pewno takie żądanie wobec dziennikarza jest zachowaniem niewłaściwym i niepokojącym. Opisanie tego wydarzenia jako bezpośredniego nacisku politycznego wymagałoby jednak jakiegoś udokumentowania. Ktoś zwrócił uwagę, że gdyby minister Arabski bądź premier poprosili, ale zapowiadając udzielenie wyczerpującej odpowiedzi w kraju, wyglądałoby to inaczej. Niestety, sposób, jaki wybrano, zrobił wrażenie próby zamknięcia ust dziennikarzowi.
Patrz też: Poseł Mężydło (PO) broni ministra Arabskiego: Szef Kancelarii Premiera to szlachetny człowiek, nie było nacisków
- Prezes Paciorkowski tłumaczy, że uznał, iż nie jest to najlepsze miejsce do pytania o tę ustawę. Do tego doszły głosy o "racji stanu"... Rzecz w tym, że decydując o tym, co w danym momencie jest racją stanu, prezes PAP zachowuje się jak polityk koalicji, a nie szef agencji informacyjnej.
- Niestety, tak to wygląda. To przekroczenie granicy dzielącej dziennikarza od polityka. Prezes PAP podkreśli zapewne, że miał dobre intencje. Mogło tak być, ale zapomniał, że były to intencje polityczne. Nie rozdzieram nad tym szat, ale można się było spodziewać, że takie zachowanie prezesa PAP i ministra Arabskiego wywoła wśród dziennikarzy poruszenie. Nic dziwnego, że media to wzburzyło. Może być potraktowane jak niebezpieczny precedens.
- Rada Etyki Mediów zajmie się zachowaniem prezesa PAP?
- To świeża sprawa i jeszcze tego nie wiem. Moim prywatnym zdaniem prezes zdecydowanie nie powinien się mieszać do takich kwestii. Zwierzchnik może rozmawiać z podwładnym na różne sposoby. Na pewno jednak nie w trybie rozkazu wywołanego sugestią ministra. W całej tej sprawie zastanawia mnie też, dlaczego minister Arabski w ogóle wiedział, o co zostaną zapytani politycy? Może nie powinien tego wiedzieć? Tu wkraczamy na jeszcze ciekawszą kwestię, czy politycy powinni mieć z wyprzedzeniem taką informację? To jest nieco dziwne. Rozumiem, że z politykami ustala się liczbę pytań, ale nie treść.
- Prezes PAP powinien odejść? Zostać odwołany? Wystarczy, że przeprosi?
- To kwestia jego sumienia i poczucia winy. Na pewno powinien wyjaśnić sprawę. Powinien też przeprosić dziennikarza, na którego chciał wpłynąć. Na pewno nie powinien iść w zaparte, że nic się nie stało. Stało się. Przez 20 lat przyzwyczailiśmy się w Polsce, że takie rzeczy się nie zdarzają. Ze względu na komunistyczną przeszłość jesteśmy wyczuleni na próby ustawiania dziennikarzy przez polityków. I bardzo dobrze.