Informacja o tym, że premier adoptował dwójkę swoich młodszych dzieci, wywołała wielkie poruszenie w świecie polityki. Miliony osób są pod wrażeniem i chylą czoła przed Mateuszem Morawieckim za jego piękną postawę. Wczoraj szef rządu odniósł się do kwestii adopcji. - Kochamy nasze dzieci wraz z moją żoną bardzo mocno, jesteśmy z nich dumni i szczęśliwi, że są. Dzieci uczą się, pracują, niekiedy płaczą – mówił wzruszony Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej.
Jak się dowiedzieliśmy, zarówno Ignaś jak i Madzia wiedzą, że są dziećmi adoptowanymi. I z całą pewnością nie dowiedziały się tego z naszej wczorajszej publikacji, omawiającej książkę Piotra Gajdzińskiego.
Dlaczego premier kilka lat temu zdecydował się wraz z żoną na przysposobienie dzieci? Zaufany człowiek premiera zdradza nam szczegóły decyzji szefa rządu. - Po prostu Mateusz i Iwona chcieli powiększyć rodzinę, a że obydwoje mają piękne serca, więc postanowili, że przysposobią dwójkę małych dzieci z jednego z domów dziecka. I trzeba powiedzieć, że stworzyli Ignasiowi i Madzi wspaniały, kochający, pełen miłości i ciepła rodzinny dom – opowiada zaufany człowiek Mateusza Morawieckiego.
Fakt, że są adoptowane, zupełnie nie umniejsza miłości, jaką są otaczane. Dwójka najmłodszych dzieci to dla premiera i jego żony prawdziwe oczka w głowie. Mimo że synek nie należy już do maluchów, premier jeszcze przed ostatnimi Świętami Bożego Narodzenia nosił go na rękach. Dla szefa rządu rodzina jest najważniejsza. Dba o to, by jego pociechy się nie nudziły. Gdy był już premierem, na wakacje zabrał rodzinę nad polskie morze. Tam cała familia bawiła się w wesołym miasteczku, a dla ochłody Morawiecki z dziećmi pałaszował lody z miejscowej budki. Nie zabrakło także spacerów po pięknych nadmorskich lasach. Widać było, że premier jest szczęśliwy, patrząc na radość swoich dzieci.
- Niestety tego czasu Mateuszowi bardzo brakuje, bo najchętniej spędzałby całe dnie z dziećmi, bawił się z nimi, poświęcał im czas. A kiedy już Ignaś i Madzia z nim są, lgną do niego, przytulają się i mówią, jak bardzo go kochają – dodaje współpracownik premiera.