Decyzja nr 499 ministra obrony narodowej została wydana 23 grudnia 2015 r. To raptem miesiąc po tym, jak Macierewicz został szefem MON. Dzięki tym zmianom Misiewicz miał prawo do korzystania z auta należącego do Żandarmerii Wojskowej z kierowcą. "Na podstawie obowiązujących przepisów komendant główny Żandarmerii Wojskowej zabezpieczy potrzeby transportowe sekretarza stanu w MON, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, podsekretarzy stanu oraz szefa gabinetu politycznego ministra obrony narodowej, w oparciu o samochody wydzielone ze swoich zasobów" - brzmi zmieniony artykuł 35a.
Przepis obowiązuje do dzisiaj. Dzięki uprzejmości ministra Misiewicz jeździ luksusowym BMW Żandarmerii Wojskowej. Pytany wczoraj o uzasadnienie zmiany przepisów, resort nam nie odpisał. Według byłego szefa MON Tomasza Siemoniaka (50 l.) to absolutny skandal. - Nigdy nie było tak, że szef gabinetu politycznego jeździł samochodem Żandarmerii. To pokazuje, że Antoni Macierewicz traktuje Misiewicza jak ministra i osobę z kierownictwa - mówi nam Siemoniak.
A przypomnijmy, że to nie pierwszy raz, kiedy szef MON zmienia przepisy "pod Misiewicza". We wrześniu ub. roku pupil Macierewicza dostał się do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej tylko dzięki temu, że zmieniono statut spółki. W efekcie Misiewicz, nie mając wyższego wykształcenia, został członkiem rady (po nagłośnieniu sprawy zrezygnował ze stanowiska). Najwyraźniej dość Misiewicza ma prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wczoraj po raz kolejny dał temu upust w wywiadzie dla RMF FM. - Będę oczekiwał, żeby ekstrawagancja Macierewicza została ograniczona - powiedział Kaczyński.
Zobacz też: Kaczyński o relacjach Duda-Macierewicz: Mnie się ta sytuacja nie podoba