- Przywitanie "czołem" jest w wojsku naturalne. Nie ma w tym nic złego. Za to na pewno nie powinien być użyty tytuł ministra wobec Bartłomieja Misiewicza, bo on nim nie był - przyznał były szef resortu. Przypomnijmy, że w sierpniu 2016 r. żołnierze Wojska Polskiego przywitali go przy uroczystym "Marszu Generalskim", meldowali rozpoczynając słowami "Panie ministrze!", a przy tablicy pamiątkowej ówczesny rzecznik MON przywitał się z żołnierzami, mówiąc "Czołem żołnierze", na co chórem odpowiedzieli mu okrzykiem "Czołem panie ministrze".
Zobacz też: Tak studiuje Misiewicz! Rydzyk zrobi z niego magistra [ZDJĘCIA TYLKO U NAS]
Antoni Macierewicz stwierdził także, że Bartłomiej M. był pod lupą Wojskowych Służb Informacyjnych. - Był brutalnie atakowany przez WSI, gdyż na moje polecenie skutecznie uniemożliwił przekształcenie Centrum Kontrwywiadu NATO w strukturę działającą na szkodę polskiego kontrwywiadu – powiedział były szef MON w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.
Po odejściu z Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej M. został pełnomocnikiem zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji. Spółka rozwiązała z nim umowę dwa dni później. Tego samego dnia został zawieszony w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (70 l.), który powołał jednocześnie specjalną komisję mającą wyjaśnić między innymi okoliczności zatrudnienia Bartłomieja M. w PGZ. 28 stycznia tego roku został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Razem z nim zatrzymano pięć innych osób. Zarzuca się im między innymi powoływanie się na wpływy i czerpanie z tego korzyści materialnych. Aktualnie przebywa w areszcie. Sąd nie uwzględnił bowiem zażalenia jego obrońców.