W trakcie rozmowy Antoni Macierewicz przekonywał słuchaczy, że kierowana przez niego podkomisja dysponuje "olbrzymim materiałem dowodowym". - Zidentyfikowano części samolotu, na których wykryto ślady materiałów wybuchowych, trotylu i hexogenu. Ta kwestia przesądza o charakterze tego dramatu - jednoznacznie stwierdził Macierewicz. Jak się okazuje, to jednak nie jedyny tak poważny dowód. Były szef MON powołał się również na jedną z analiz, która ma pokazywać, że "katastrofa lewego skrzydła miała miejsce 100 metrów przed uderzeniem w brzozę". - Wtedy doszło do utraty końcówki lewego skrzydła. To drugi, przesadzający dowód ws. przyczyn - dodał Macierewicz. - Rozrzut i zniszczenia szczątków nie potwierdzają ustaleń komisji Millera oraz Anodiny. Te raporty pokazują nam zupełnie inną katastrofę, niż ta, która miała miejsce naprawdę - podkreślił dobitnie.
Przypomnijmy: kierowana przez Antoniego Macierewicza sejmowa podkomisja, której zadaniem jest wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej, została powołana do życia na początku 2016 roku. Wielokrotnie zapowiadano, że ostateczny raport z ich pracy pojawi się w 10. rocznicę tego tragicznego wydarzenia, czyli 10 kwietnia tego roku. Z powodu pandemii, jak tłumaczono, "publikacja raportu musiała zostać przesunięta i nastąpi natychmiast, kiedy pozwolą na to okoliczności społeczne".