"Super Express": - Doradcy prezydenta zaproponowali rozwiązania z przyszłej ustawy dotyczącej frankowiczów.
Maciej Pawlicki: - Te propozycje nie są zadowalające, zwłaszcza w zestawieniu z raportem Rzecznika Finansowego z poprzedniego dnia. Powołana do tego instytucja państwa opisała sprawę jednoznacznie, jako łamanie prawa przez banki! Stwierdziła, że zapisy w umowach są bezprawne, od początku, nie wiążą klienta i banki mają zwrócić to, co zagarnęły. I po takim jasnym i oczywistym stanowisku instytucji państwa mamy dość mętne stanowisko doradców prezydenta. Po co? Czy chodzi o to, żeby różni "wyjaśniacze" mogli dodatkowo sobie zarobić?
- Może chodzi o nowy, stały system?
- Obietnice Andrzeja Dudy były proste i sprawiedliwe. I takie powinno być stanowisko prezydenta. Tymczasem w tych propozycjach są dwie strony słusznych założeń i kilka rzeczy, na które nie możemy się zgodzić.
- Jakich?
- Choćby to, żeby uzależniać egzekwowanie prawa od tego, ile kto zarabia. To jest absurd. Czy jak ktoś zarabia 20 zł na godzinę, to podlega prawu, a jak 30 zł to już nie? Przecież banki to zaskarżą jako niezgodne z konstytucją w instytucjach arbitrażowych i wygrają. Trzeba bankom powiedzieć, że złamały prawo i powinny oddać to, co nielegalnie zabrały albo co planują nielegalnie zabrać.
- Ta ostrożność może wynikać z oporu banków, agencji ratingowych, instytucji finansowych...
- Przecież to absurd, że zmuszanie banków do uczciwości ma zagrozić istnieniu stabilności sektora bankowego. To znaczy, że może on być stabilny tylko wtedy, gdy opiera się na przekrętach? Banki zarabiają, i to bez problemu. Najważniejsze właśnie jest to, żeby rozpisać na lata zmniejszenie zysków banków, bo tu przecież nie ma żadnej straty! Jeżeli banki były uczciwe, to swoje zarobią. Stracą tylko to, na co chciały naciągać klientów. Banki lubią wygrywać w kasynie, jakim są kursy walut, ale nie mogą tego robić tylko kosztem klientów.
- Wśród tych propozycji jest też ta, żeby pojawił się u nas realny kredyt hipoteczny, czyli możliwość zwrotu nieruchomości bankowi, jeżeli nie chce lub nie może się już spłacać kredytu. I wtedy dług w banku wygasa w zamian za nieruchomość.
- To bardzo dobre rozwiązanie na przyszłość. Docelowo urealnia rynek. Bank nie jest wyłącznie wygranym. Rozumie, że klient jest jego dobroczyńcą i nie ma sensu go mordować. W obecnej sytuacji prawnej, na dziś, będzie to jednak trudne do wprowadzenia. Z tym, że trudno się zgodzić, żeby oszukani przez banki po 10 latach spłacania oddali teraz nieruchomości i wszystko, co wpłacili, stracili. Na przyszłość, na normalnych zasadach, jak najbardziej.
- Propozycje zakładają odwalutowanie kredytów na kilku zasadach.
- To jeszcze nie jest ustawa, tylko kilka pomysłów i trudno zgadnąć, ile osób by z tego skorzystało. Sposoby wyliczania tego "kursu sprawiedliwego", na który przeliczono by kredyt z franków na złotego, nie są jasne, nikt tego na razie nie umie wyjaśnić. To musi być doprecyzowane, to nie może być zapis, który będzie zrozumiały tylko dla kilku egipskich kapłanów!
- Przyznam, że osobiście nie skorzystałbym z odwalutowania. Nie obawia się pan, że po przejściu przez wielu ludzi na kredyt w złotym za kilka lat będziemy mieli problem ludzi, którzy są już skazani na wieloletnie zbyt wysokie raty, które już nigdy nie zmaleją.
- To prawda, to może być problem, bo WIBOR (oprocentowanie kredytów na rynku międzybankowym) był moim zdaniem przez lata sztucznie pompowany. I to powinno być dobrowolne. Każdy powinien móc wybrać, a państwo prawa powinno dbać, żeby WIBOR nie był sztucznie zawyżany, a LIBOR wbijany w ziemię. Wiemy już, że sprawą nielegalnych zapisów w bankowych umowach będzie się zajmowała prokuratura w Szczecinie na wniosek prokuratora generalnego. I jedną z przyczyn jest właśnie manipulacja WIBOR.
Zobacz: Zbigniew Ziobro w WIĘC JAK: PO wydawała 500 zł w restauracjach my wydajemy je na dzieci