Z czasem nowy układ się uleży. Na razie mamy mnóstwo nakładających się na siebie, wzajemnie od siebie zależnych zawirowań.
Wewnątrz Zjednoczonej Prawicy trwają ostre targi o powyborczy układ sił, w których – jak głosi wieść – Zbigniew Ziobro postanowił zalicytować absurdalnie wręcz wysoko, wierząc w moc swoich osiemnastu szabel (czyli dość, aby stworzyć samodzielny klub). Patryk Jaki przeczy, aby Ziobro domagał się stanowiska wicepremiera, a to znaczy, że nie idzie tu o wicepremiera, ale o premiera, a dokładnie o to, żeby nie został nim Mateusz Morawiecki. Ma się także pojawiać żądanie stanowiska marszałka Sejmu.
Na to nakłada się „rozwojowa” sprawa „Pancernego Mariana”. Dziennikarze wyciągają skądś (ciekawe, od kogo?) informacje o kolejnych elementach majątku urlopowanego szefa NIK, a ten, jak się zdaje, na wysuwane przez własny obóz sugestie podania się do dymisji odpowiada wariantem Glapińskiego: „Teraz to mi możecie”. Warto się przyjrzeć, kto z obozu władzy o dymisji wspomina – to znów ludzie Ziobry, skonfliktowanego i z Morawieckim, i z Kamińskim. „Pancerny Marian” to człowiek Kamińskiego.
Rozstrzygnięcie sprawy szefa NIK zazębia się z kolei z sytuacją w Senacie. Gdyby udało się jednak Banasia do dymisji nakłonić, bezproblemowo da się zatwierdzić nowego prezesa tylko w starym Senacie, który na wybór izby niższej musi wyrazić zgodę. Gdyby sprawa przeszła już na Senat w nowym składzie, byłby problem. Chyba że uda się czymś skusić dwoje lub troje senatorów spoza PiS.
W przeciwnym obozie szykuje się zmiana ksywy przewodniczącego PO. Zamiast Grzegorz „Zniszczę Cię” Schetyna ma być Grzegorz „Zniszczę Się” Schetyna. Na razie autor wiekopomnego sukcesu, polegającego na zredukowaniu procentowego wyniku Platformy połączonej z Nowoczesną o cztery punkty w stosunku do 2015 roku ma chwilę, bo mimo sugestii, że wybory lidera można przeprowadzić szybciej, zapadła jednak decyzja, aby po bożemu poczekać z tym do stycznia.
Jest ciekawie, będzie jeszcze ciekawiej. Nowy sezon polityczny zostanie jednak należycie zainaugurowany dopiero wówczas, gdy swoje pierwsze wystąpienie sejmowe Grzegorz Braun rozpocznie powitaniem: „Szczęść Boże!”.