Anna Moskwa jako Ciotka Dobra Rada
I oto sytuacja się powtarza. Setki tysięcy, może nawet miliony Polaków, przerażonych coraz bardziej radykalnym wzrostem rachunków za energię zastanawiają się głośno, co zrobić. I oto na ekranach telewizorów pojawia się tym razem nie Wujek, ale Ciotka Dobra Rada w osobie pani minister klimatu i środowiska Anny Moskwy. Pani minister podzieliła się z nami złotą myślą: „Posiadamy za mało nawyków oszczędzania energii, wody czy innych surowców. Oszczędzanie powinno stać się naszym codziennym stylem życia. Mamy nadzieję, że w UE i Polsce nauczymy się nowego, dobrego sposobu funkcjonowania”. Chciałoby się zakrzyknąć jak dzieci w „Misiu”, którym doradzał porucznik MO: „Hurra! To jest wspaniała rada! Pycha!”.
Jest przecież tyle złych nawyków, z którymi musimy walczyć. Na przykład nawyk ogrzewania mieszkań zimą. To straszliwe marnowanie energii, w dodatku niezdrowe. Można przecież założyć grube skarpety, buty na futrze, puchową kurtkę i wygodnie sobie mieszkać w komfortowych 10 stopniach. Albo gotowanie wody na herbatę, nie daj Boże w czajniku elektrycznym. Ileż można tej herbaty pić?! Raz na dwa dni wystarczy. Lub oświetlanie mieszkania. Można przecież kupić kilka świeczek i zapalać je tylko w razie absolutnej potrzeby. Po co komu elektryczność? Nie mówię już nawet o zmywarce czy pralce. Przecież naczynia można umyć, a ubrania uprać w najbliższym strumieniu, do którego należy oczywiście dotrzeć piechotą lub na rowerze, absolutnie nie autem.
I wreszcie najważniejsza oszczędność: telewizor. Na tym z pewnością można oszczędzić, przede wszystkim rezygnując z oglądania rządowej telewizji, a w niej Ciotki Dobra Rada i jej pysznych porad.