Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Szydło jest twarda, ale na spokojnie

2015-06-26 4:00

"Super Express": - Kogo wyeliminowałby pan z życia politycznego? Łukasz Warzecha: - Pierwsza osoba, która przychodzi mi to głowy, to Stefan Niesiołowski. Absolutnie nie powinno go być w polityce. Nie ma nic do powiedzenia...

- Jak to? Ciągle coś mówi.

- Tak, ale czy on mówi coś substancjalnego? Słyszę tylko: ten straszny PiS, ten straszny Kaczyński. Potok żółci.

- Mówił, że to przez szczujnię przegrał Komorowski, a wygrał Duda. Nie mówił, co prawda, że jest pan jej częścią, ale może...

- Mam ze Stefanem Niesiołowskim ten problem, że on już od miesięcy, wymieniając tych strasznych dziennikarzy należących do szczujni atakujących PO, złośliwie mnie pomija. Nie wiem dlaczego. Chciałbym się bezpośrednio do Stefana Niesiołowskiego zwrócić: panie pośle, jak pan następnym razem będzie wymieniał, kto pana irytuje, kto jest wstrętnym pisowskim dziennikarzem, niech pan w końcu o mnie powie. Chciałbym też, żeby ktoś go w końcu zapytał o wątpliwości związane z przetargiem na budowę obrony rakietowej albo o modernizację czołgów Leopard. Przecież jest szefem komisji obrony narodowej.

- Może nic na ten temat nie wiedzieć.

- Nikt go oto nie pytał. Niech odejdzie i zajmie się tymi swoimi muchami. Z polityki pozbyłbym się także Radosława Sikorskiego.

- Napisał pan o nim książkę.

- Wywiad rzekę, przed wyborami w 2007 roku, kiedy startował on z list PO.

- Czytając książkę, miałem wrażenie, że jest pan nim zafascynowany.

- Rzeczywiście, myślałem on nim wtedy bardzo dobrze. I napisałem to we wstępie.

- Wypominają to panu.

- Wypominanie jest trochę kulą w płot. Wielokrotnie pisałem, dlaczego to była moja wielka pomyłka.

- Mógł pan powiedzieć, że nie pomyłka, ale Sikorski zmienił się na niekorzyść.

- To była pomyłka, bo już wtedy tkwiły w nim cechy, które po publikacji tej książki się ujawniły.

- Jakie cechy?

- Nadmierna ambicja, bufonada, niezdolność do słuchania ludzi i przyjmowania krytyki. Bardzo zła cecha u polityka, która go utopiła.

- Nie ma w swoim otoczeniu kogoś, kto przemówiłby mu do rozsądku?

- Myślę, że nie ma. W połączeniu z niezdolnością do współpracy z ludźmi stworzyło to fatalny miks.

- Ktoś, kto o mało nie został prezydentem, nie powinien mieć wielkiego ego?

- Owszem, polityk musi mieć pewność siebie i wolę zwyciężania, ale nie powyżej pewnego punktu, bo naraża się na śmieszność.

- Gdyby nie taśmy, nadal byłby marszałkiem Sejmu? Więc może to nie o ego chodzi? Po prostu dał się nagrać.

- Trochę tak. Mówi pan tu jednak o powodach tego, że Platforma go utopiła. Ja mam przekonanie, że wszystko złożyło się razem. Przecież gdyby nie te cechy, które wymieniłem, czy dałby się nagrać przy ośmiorniczkach? Być może nie. Wszyscy ci, którzy zostali nagrani, są trochę sobie winni. Ale nie wszyscy wypadli tak niekorzystnie jak Sikorski.

- Napisze pan drugą książkę o Sikorskim? "Studium upadku"?

- To ciekawy temat, ale nie czuję się kompetentny, żeby taką książkę napisać. Jest wielu zdolnych publicystów, którzy mogliby się tym zająć. Natomiast mogę zdradzić, że jakiś czas temu wydawca wywiadu rzeki chciał wznowić książkę.

- I co?

- Powiedziałem, że owszem, ale musiałbym zmienić wstęp i dograć przynajmniej jedną rozmowę na temat tego, co wydarzyło się po 2007 roku.

- Chciał się pan z nim spotkać?

- Oczywiście! Jestem dziennikarzem. Dlaczego nie?

- Kiedyś się lubiliście, a teraz jesteście na noże.

- Kiedyś to byliśmy nawet na ty, bywałem u niego gościem.

- Już nie jesteście?

- Teraz to nie wiem, jak jest, bo na Twitterze Sikorski pisał do mnie "panie redaktorze". Sądziłem, że dla osoby otwartej i pewnej siebie, jaką jest Sikorski, to będzie ciekawe wyzwanie. Usiąść z dawnym znajomym, który go bardzo krytykował, i zrobić taką rozmowę na kontrze. Wytłumaczyć mu...

- Oświecić go?

- Tak, nawet oświecić! Przecież to by było ciekawe, przede wszystkim dla czytelników. Pan Sikorski nie był zainteresowany.

- Dlaczego nie wierzył pan w Andrzeja Dudę?

- O, było nas wielu. Legion. Nie mam sobie nic do zarzucenia. W tym gronie chyba na początku byli nawet Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński.

- Andrzej Duda od początku mi opowiadał, że będzie prezydentem.

- Mnie też, ale brałem to za takie standardowe gadanie. Kandydat na prezydenta powinien zresztą wierzyć w swoje zwycięstwo. Zwłaszcza jeżeli teoretycznie jest to możliwe. Nie wierzyłem w to, ale 5 proc. szans było.

- Kiedy pan uwierzył?

- Wydaje mi się, że jeszcze przed I turą. Choć prawdopodobne zaczęło być w II turze. Pewności nie miałem jednak aż do dnia wyborów, gdzieś do 18.30.

- Andrzej Duda wygrał dzięki zmęczeniu przeciwnika?

- Nie da się powiedzieć, że była tylko jedna przyczyna. Duda wygrał dzięki słabości kampanii Komorowskiego, to na pewno. Dzięki wkurzeniu ludzi na Platformę. Ale też dzięki swoim własnym cechom i bardzo dobrej kampanii.

- I dlatego, że afera taśmowa zadziałała z opóźnionym zapłonem. I działa dalej, sączy się...

- Coś w tym jest i rzeczywiście to jest dawkowane. W momencie kiedy Donald Tusk pisał swojego słynnego, przypominanego dziś twitta: "przykra sprawa, nie lekceważę jej, odniosę się do niej na konferencji w poniedziałek", to nie zdawał sobie sprawy z tego, że to będzie miało takie konsekwencje.

- Tyle że tę konferencję poprowadził perfekcyjnie.

- Tak, i myślę, że gdyby Donald Tusk był dziś w Polsce, to PO byłaby zapewne w mniejszych opałach. Tusk a Ewa Kopacz to gigantyczna różnica klasy.

- Niewiele osób wie, że 1 lipca wchodzi w życie prawo, które mówi, że "owoce zatrutego drzewa" nie mogą być wykorzystywane w sądzie. Czyli dowody zdobyte nielegalnie. Cała ta afera taśmowa idzie do kosza? Afera Rywina też miała nielegalne nagrania...

- Tak, chodzi o nowy Kodeks postępowania karnego (k.p.k.). Komisja sejmowa mogłaby jednak się aferą taśmową zajmować, a ona nie musi literalnie odnosić się do k.p.k.

- Nowa władza jesienią powoła taką komisję?

- Myślę, że powinna powstać i powstanie. To są skandale poupychane jeden w drugim jak w matrioszce.

- Beata Szydło będzie dobrym premierem? Ma charyzmę?

- Sądzę, że miałaby szansę być dobrym premierem. Ma taką spokojną charyzmę, która może się ludziom podobać. To nie jest charyzma krzykliwa, wiecowa, ale to charyzma spokojnej, poukładanej osoby.

- Siła spokoju. Tadeusz Mazowiecki.

- To się nie kojarzy dobrze, Mazowiecki występował w "Polskim zoo" Marcina Wolskiego jako żółw. Pani Szydło jest twardą kobietą, ale na spokojnie. Bez jakiejś wewnętrznej złości. W przeciwieństwie do Ewy Kopacz, która chciałaby uchodzić za twardą, a jest histeryczna. To zupełnie coś innego.

- Kopacz jest histeryczna?

- Absolutnie! Proszę zwrócić uwagę na jej wszystkie wystąpienia. Widać, że tam się coś kotłuje, ręce się trzęsą, to jest coś strasznego. To jest dramat.

- Czyli Platforma, chcąc się ocalić, powinna zmienić lidera?

- Teraz jest już za późno, za mało czasu do wyborów. To tragiczny paradoks PO. Zmiana lidera teraz wywołałaby wrażenie chaosu, a ten lider prowadzi ewidentnie do przegranej. I co zrobić? Teraz już nic nie mogą zrobić.