Podczas konferencji w środę żaden z dziennikarzy nie zapytał, czy władza dysponuje jakimiś danymi dotyczącymi zakażeń w kinach, galeriach sztuki czy centrach handlowych – bo tych wszystkich miejsc mają dotknąć restrykcje od soboty. Ale też pytać chyba nie było sensu. Poziom analizy rzeczywistości epidemicznej to Marcin Horała mówiący o niskich sufitach w siłowniach.
W internecie krąży filmik, pokazujący, jak rząd ustala kolejne restrykcje. Widzimy na nim losowanie, takie jak Lotto, z tym że z bębna maszyny wylatują piłeczki z opisem „zamknięcie siłowni”, „zamknięcie kawiarni” i tak dalej. I chyba tak to wygląda, z tym że władza nie dysponuje być może nowoczesną maszyną losującą i losuje zwykłe karteczki z koszyczka, a w roli sierotki występują na przemian Jacek Sasin i Michał Dworczyk.
Efekty radosnej epidemicznej twórczości rządu ktoś powinien kiedyś zebrać w specjalnej Wielkiej Księdze Epidemicznych Absurdów. Nikt nie ma chyba wątpliwości, co powinno ją otwierać. Tak, oczywiście – wiosenne zamknięcie lasów. Ale trzeba by w niej również umieścić wprowadzone właśnie ograniczenia liczby osób, jakie mogą znaleźć się w samochodzie, z których wynika, że w małym aucie może jechać więcej osób (5 lub 6) niż w busie z 9 miejscami (3 plus kierowca). Trzeba by tam także zawrzeć zakaz kwaterowania w hotelach i pensjonatach osób przyjeżdżających w innych celach niż służbowe. Cytat „służbowo, na statek” nabiera znów aktualności. Przy czym Piwowski i Bareja na spółkę z Monty Pythonem i tak wysiadają przy tym, co funduje nam spanikowana władza.
Śmiać się z tego można, a nawet należy, bo w sumie niewiele nam już poza tym pozostało. Ale też trzeba pamiętać, że to wszystko nie dzieje się bezkosztowo. Zamknięte kino nie uratuje rzecz jasna nikogo przed zakażeniem koronawirusem, a tym bardziej przed śmiercią, ale za to skasuje ileś dziesiąt lub set tysięcy wpływów podatkowych do budżetu i kilka lub kilkanaście miejsc pracy. I to już zabawne nie jest.