Łukasz Warzecha

i

Autor: Paweł Dąbrowski Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha publicysta "Do Rzeczy" o unijnym szczycie: Umiarkowany, ale jednak sukces

2019-07-04 5:05

„Super Express”: – Czy jeśli europarlament zatwierdzi decyzje ostatniego szczytu Unii, będzie to sukces rządu Mateusza Morawieckiego? Czy „sukces” to jedynie gra pod publiczkę na potrzeby wewnętrzne? Łukasz Warzecha: – Jest to umiarkowany, ale jednak sukces. I na pewno nie jest to porażka, jak twierdzi część opozycji. Polsce udało się zablokować kandydaturę Fransa Timmermansa na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Kandydaturę z punktu widzenia rządu niedobrą. Co istotne, udało się zablokować w bardzo szerokim sojuszu państw. Jest to odejście od dotychczasowej praktyki, w której Polska sama próbowała pewne rzeczy przeforsowywać lub blokować. Natomiast oczekiwanie, że Grupa Wyszehradzka, czy Europa Środkowa sama będzie dyktować Unii nazwisko przewodniczącego Komisji Europejskiej byłoby nieracjonalne. Miarę sukcesu należy mierzyć miarą możliwości. Z tego punktu widzenia kandydatura Ursuli von der Layen jest całkiem dobra.

– Pojawiły się jednak głosy krytyczne. Podobno wybór Niemki na to stanowisko może być niekorzystny, bo Niemcy są i tak najsilniejszym państwem i gospodarką w Unii, danie im tak ważnych stanowisk wzmocni ich dominację.
– Przypomnę, że przez wiele miesięcy kandydatem na przewodniczącego był Manfred Weber. Też Niemiec, też z Europejskiej Partii Ludowej. Nikt się nie oburzał. W ogóle nie rozumiem tych głosów, mówiących, że wybór Niemki jest jakąś porażką. Jestem zdania, że dobrze by było, by w momencie największego zamieszania, a Unia się w takim znajduje, odpowiedzialność nie była rozmyta jak do tej pory. Dobrze, że Niemcy biorą odpowiedzialność wprost, poprzez funkcję przewodniczącej Unii Europejskiej.
– Co to zmieni?
– Wszelkie ewentualne roszczenia, pretensje, dezyderaty, będą kierowane wprost do Niemiec za pośrednictwem Ursuli von der Leyen. I to jest moim zdaniem dobre rozwiązanie. Mamy jasno zdefiniowaną odpowiedzialność. Jest to odpowiedzialność niemiecka. I moim zdaniem bardzo dobrze. Nie przywiązywałbym też wielkiej wagi do tego, co mówi się o poglądach na sprawy obyczajowe Ursuli von der Leyen.

– Mówiła o związkach partnerskich, wyrażała poparcie dla jednopłciowych małżeństw.
– Ale w przypadku funkcji przewodniczącego Komisji Europejskiego nie ma to żadnego znaczenia. Zdecydowanie bardziej istotne jest to, z którego kraju przewodniczący pochodzi oraz jakie ma ogólne nastawienie polityczne. W tym kontekście Ursula von der Leyen jest dla nas bez porównania lepszym wyborem niż Timmermans.
– Timmermans będzie jednak komisarzem, możliwe, że zostanie wiceprzewodniczącym Komisji. Czy nie jest to jednak porażka Polski?
– Nie. Wiceprzewodniczący jest wybierany spośród komisarzy. Jeśli Holandia wybierze na swojego komisarza Timmermansa, to nic z tym nie możemy zrobić. Podobnie gdy komisarze ze swojego grona wybiorą Holendra na wiceprzewodniczącego. Wiceszef Komisji to jednak nie szef.