Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha po wypadku premiera Cimoszewicza: To oświadczenie go pogrąża

2019-05-07 7:59

Włodzimierz Cimoszewicz pokazał, że może zachowywać się nieodpowiedzialnie. Oświadczeniem pokazał, że wiedział, że czuje się nie najlepiej, a mimo to wsiadł za kierownicę ryzykując czyjeś życie. Do tego dochodzi kwestia tych badań technicznych, których nie miał nie od 2-3 dni, ale od prawie pół roku. To też poddaje w wątpliwość odpowiedzialność, a nawet zborność umysłową kandydata.

„Super Express”: - Sprawa Włodzimierza Cimoszewicza, a raczej jej okoliczności zaszkodzą mu w oczach wyborców?

Łukasz Warzecha: - Niezależnie od ostatecznej decyzji policji co do winy, taka sprawa w kampanii jest dla polityka zawsze problemem. Nie jest przypadkiem, że politycy, którzy zdobywają jakieś stanowiska sami nie prowadzą samochodów, tylko mają szoferów. W dużej mierze jest to po to, żeby unikać takich kłopotów.

To jednak były premier.

Tak, ale jest okoliczność, która go obciąża. Właśnie to oświadczenie o tym, że dwa dni wcześniej dowiedział się o swojej chorobie i przyznaje, że jego percepcja mogła być zaburzona ze względu na jego stan psychiczny. Premier Cimoszewicz przyznaje bowiem, że jego stan mógł nie pozwalać na to, żeby siadał za kierownicą. A mimo to usiadł. To oświadczenie bardziej go pogrąża, niż sam wypadek. Niezależnie od tego, czy prowadząca rower złamała przepisy, czy nie.

Tego jeszcze nie wiemy.

W świetle tego oświadczenia to jest mniej ważne. Przypominam, że w Polsce jadąc na rowerze nie wolno przejeżdżać przez pasy i jeżeli ta pani to zrobiła, to wina jest po jej stronie. Wolno rower tylko przeprowadzić. I każdy kto prowadzi samochód wie, że rowerzyści mają swoje za uszami. Bardzo współczuję panu Cimoszewiczowi w jego chorobie, ale nie o tym rozmawiamy. Tylko o tym, że skoro poinformował o tym w oświadczeniu, to musiał czuć, że jest coś z nim nie tak. Każdy kierowca, który czuje, że coś jest z nim nie tak wie, że nie powinien prowadzić. I to może mu zaszkodzić.

W oczach policji, sądu czy wyborców?

Przede wszystkim wyborców. Pokazał, że może zachowywać się nieodpowiedzialnie. Oświadczeniem pokazał, że wiedział, że czuje się nie najlepiej, a mimo to wsiadł za kierownicę ryzykując czyjeś życie. Do tego dochodzi kwestia tych badań technicznych, których nie miał jednak nie od 2-3 dni, ale od prawie pół roku. Z tego trudno się wytłumaczyć. To też poddaje w wątpliwość odpowiedzialność, a nawet zborność umysłową kandydata. W dodatku kandyduje w Warszawie. To nie jego rejon, w którym jednak patrzy się na rowerzystów i kierowców „postępowo”. To nie będzie mu sprzyjało.