„Super Express”: – Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło pomysł samorządu dziennikarskiego. Jak zapowiadają politycy PiS ma to prowadzić do większej swobody ale też rzetelności dziennikarskiej. Przy okazji ma być zniesiony artykuł 212 Kodeksu Karnego, pozwalający na karanie więzieniem dziennikarzy. Jak ocenia pan te zapowiedzi?
Łukasz Warzecha: – Pomysł samorządu dziennikarskiego oceniam bardzo źle. Po pierwsze – nie bardzo rozumiem powiązania tego pomysłu ze zniesieniem artykułu 212.
– Artykuł 212, pochodzący jeszcze ze stanu wojennego, pozwala na karanie dziennikarzy, wprowadza odpowiedzialność karną. Jego likwidacja to krok w dobrym kierunku?
– Ale likwidację tego przepisu politycy PiS zapowiadali jeszcze będąc w opozycji. I nie mówili, by warunkiem tego miało być powołanie samorządu dziennikarskiego. Traktuję to więc jako złamanie obietnicy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Bo teraz słyszymy, że PiS łaskawie zlikwiduje artykuł 212, jeśli powstanie samorząd dziennikarski. Tymczasem artykuł 212 to nie jest przepis wymierzony wyłącznie w dziennikarzy. Jego ofiarami paść mogą aktywiści, blogerzy, działacze społeczni. Nie bardzo widzę, czemu likwidacja tego przepisu miałaby być powiązana z powstaniem jakiegoś nowego gremium.
– A sam pomysł samorządu – Prawo i Sprawiedliwość wprost odwołuje się do działań korporacji zawodowych w innych branżach?
– Osobiście jestem w ogóle przeciwnikiem obowiązkowych korporacji zawodowych. Jeżeli PiS zamiast ograniczać korporacjonizm chce go powiększać, to tego typu działania oceniam bardzo źle. Moim zdaniem, samorządy zawodowe powinny być absolutnie dobrowolne. Kolejna sprawa jest taka, że jeżeli ktoś ogłasza tego typu pomysły w sytuacji bardzo głębokiego konfliktu politycznego, to bardzo mi przykro, ale nie budzi to mojego zaufania. Gdyby to się działo w warunkach, w których można osiągnąć konsensus, to jest to inna sprawa. Ale w tej sytuacji same nasuwają się podejrzliwe pytania: kto w takim gremium miałby zasiadać, jakie byłyby moce decyzyjne tego gremium, jak wybierane jego władze. Bo niestety jeśli chodzi o media, w szczególności media publiczne, Prawo i Sprawiedliwość ma fatalny dorobek. Jeżeli do takiego samorządu mieliby trafić ludzie, którzy dziś w mediach publicznych pełnią funkcje de facto polityczne, a tu mieliby być jako dziennikarze, to trudno mi się na to zgodzić.
– Tu jest jeszcze jedna kwestia – takie przepisy działają w dwie strony. I można sobie wyobrazić, że z kolei za kilka lat ten samorząd dziennikarski zostałby przejęty z kolei przez radykalnych zwolenników opozycji?
– O tym już nawet nie wspominam. Wydaje mi się to oczywiste. Każdy tego typu instrument może zostać odwrócony i pewnie w przyszłości zostanie odwrócony.
– Zwolennicy powołania tego samorządu podają argument w postaci upadku zawodu dziennikarskiego. Coraz mniej profesjonalizmu, bezstronności, jednocześnie silne upolitycznienie. Skoro samorząd nie jest krokiem w dobrym kierunku, to czy jest jakaś możliwość naprawienia polskich mediów?
– Przede wszystkim nie należy kopać się z koniem. PiS tak samo jak wszyscy dziennikarze zdaje sobie sprawę jakie są realia. Podziały w środowisku są bardzo głębokie, tego nie przeskoczymy. Wolę, żeby to się toczyło naturalną koleją rzeczy, a nie przez sztuczne rozwiązania. W tej chwili różne środowiska dziennikarskie mają swoje stowarzyszenia i tak musi być.
– No tak, tylko tu pojawia się problem rzetelności, z którą bywa nie najlepiej…
– Jeżeli pojawia się problem z wyegzekwowaniem rzetelności, to moim zdaniem jest to pole do działania dla sądu. Z tym, że sądy w tym wypadku powinny sprawnie działać. Tymczasem na razie z tak zwanej reformy sądownictwa przeprowadzanej przez Prawo i Sprawiedliwość to nie wynika.