Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha komentuje: Rząd między Scyllą a Charybdą

2016-02-05 3:00

Pamiętam dobrze wystąpienie Beaty Szydło - wówczas twarzy kampanii PiS - na kongresie programowym tej partii w Katowicach latem ubiegłego roku. Obecna pani premier odmieniała wówczas wielokrotnie przez wszystkie przypadki zwrot "polscy przedsiębiorcy", deklarując, że jej ewentualny gabinet uczyni wszystko, żeby poprawić ich sytuację. Przemówienie często przerywały oklaski - również wówczas, gdy Szydło mówiła o wyrównywaniu szans polskiego i zagranicznego handlu. Przewijała się tu i tam zapowiedź wprowadzenia podatku od sklepów wielkopowierzchniowych - wtedy mowa była jeszcze o kryterium powierzchni właśnie. Przy czym wszyscy rozumieli, że podatek będzie dotyczył jedynie nielubianych przez polskich handlowców zagranicznych sieci.

Dziś, gdy projekt zaczyna nabierać kształtów, to polscy, nie zagraniczni, przedsiębiorcy są coraz bardziej przerażeni. Do Kancelarii Premiera trafiają kolejne dramatyczne listy, w których proszą o przemyślenie kryteriów, według których podatek ma być naliczany.

Okazuje się bowiem, że jest z nim trochę tak jak z populistycznymi pomysłami obciążania "najbogatszych" wyższymi daninami. Kończy się zawsze na tym, że prawdziwi krezusi - w tym wypadku zagraniczne sieci handlowe - i tak się wymigają, a cały ciężar poniosą już i tak robiący bokami średniacy. W tym wypadku w większości polscy handlowcy.

Niestety, kolejny raz okazuje się, że efektownie brzmiąca zapowiedź z kampanii jest trudna do zrealizowania, a w każdym razie do zrealizowania w taki sposób, żeby nie strzelić sobie zarazem w stopę. PiS zrobił przed wyborami mnóstwo, żeby przekonać polskich przedsiębiorców, że ma dla nich dobrą ofertę. Jeżeli teraz zlekceważy ich głos i wprowadzi podatek na zapowiadanych zasadach, ma jak w banku, że drugi raz handlowcy już nabrać się nie dadzą. I że na pewno na partię Jarosława Kaczyńskiego nie zagłosują już ci, którzy w wyniku przyjętych rozwiązań straciliby pracę. Mówimy zapewne o setkach tysięcy osób.

Zobacz także: Jarosław Kaczyński zapowiada: powstanie pomnik smoleński

Z jednej strony rząd musi skądś zdobyć pieniądze na sfinansowanie hojnego rozdawnictwa w ramach ambitnego programu 500 plus. Z drugiej - postąpiłby fatalnie, odwracając się od polskiego biznesu, który miał chronić i wspomagać.

I w tym momencie nieuchronnie i po raz kolejny pojawia się pytanie: czy naprawdę nie można było przemyśleć i opracować założeń kluczowych posunięć gospodarczych oraz ich skutków wcześniej?