Łukasz Warzecha

i

Autor: Super Express

Łukasz Warzecha komentuje: Co robi w Polsce Merkel?

2018-11-02 6:23

Można zaobserwować ciekawe zjawisko: na poziomie urzędników średniego szczebla czy ekspertów, Niemcy – nawet ci krytycznie nastawieni wobec obecnej władzy – studzą emocje i przy każdej okazji przekonują, że nasze relacje są zbyt ważne, aby pozwolić im się zdegenerować.

Niemcy to nasz największy wróg, w zasadzie gorszy niż Rosja, bo udający przyjaciela. Niemcy planują zrobić z Polaków niewolników lub przynajmniej utrzymać Polskę jako rezerwuar taniej siły roboczej i rynku dla swoich produktów za pomocą swoich firm oraz mediów, również podstępnie udających polskie, a będących tak naprawdę zwyczajnymi gadzinówkami. Rozkazy bezpośrednio z Bundeskanzleramt odbierają też liderzy totalnej opozycji (czyli Targowica) oraz Donald Tusk.

Nie bardzo jednak wiadomo, czy to się wszystko Niemcom uda, bo zarazem ich państwo się wali wskutek kryzysu imigracyjnego. Aha, i jeszcze reparacji nie chcą nam wypłacić, a przecież mamy rację i moralne do nich prawo.

Dwa powyższe akapity to skondensowane streszczenie obrazu Niemiec, który jest dość popularny wśród zwolenników rządzącego ugrupowania, w części popierających je mediów oraz nawet wśród niektórych polityków PiS. Gdyby potraktować go serio, można by uznać, że dzisiejsze polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe w Warszawie, w których ze strony niemieckiej bierze udział pani kanclerz wraz z niemal całym rządem, powinny być okazją jedynie do tego, żeby naszym gościom napluć w twarz i wymierzyć im po siarczystym kopniaku.

Oczywiście można by też powiedzieć, że to z polskiej strony normalna gra polityką międzynarodową na użytek wewnętrzny i że Niemcy też to rozumieją, a czasem również robią. Tyle że w polskim przypadku skumulowanie antyniemieckich emocji do poziomu ciężkiego idiotyzmu przekroczyło masę krytyczną – to już nie jest tylko gra do wewnątrz. Wytworzono we własnym elektoracie oczekiwania, które zaczęły krępować realną politykę, bo ich niezaspokojenie grozi spadkiem notowań. Wmówiono, że dzisiejsze Niemcy to właściwie III Rzesza pod przykrywką, więc powstało oczekiwanie, że „ani guzika” i tak dalej. A w takiej sytuacji nie ma już mowy o normalnej grze.

Można zaobserwować ciekawe zjawisko: na poziomie urzędników średniego szczebla czy ekspertów, Niemcy – nawet ci krytycznie nastawieni wobec obecnej władzy – studzą emocje i przy każdej okazji przekonują, że nasze relacje są zbyt ważne, aby pozwolić im się zdegenerować. Podobnie jest zresztą, choćby częściowo, z polskiej strony. Problem pojawia się, kiedy przed publicznością siadają politycy z pierwszego szeregu – jak na Forum Polsko-Niemieckim w Berlinie. Wtedy emocje i gra na własny elektorat biorą górę.

Niemcy nie są naszymi najwierniejszymi przyjaciółmi – to bajki dla naiwnych. Ale też nie są naszymi zaprzysięgłymi wrogami. Niemcy robią w większości pragmatyczną politykę bez emocji. Nam emocje zaczynają przesłaniać interesy.