Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Karykaturalny realizm Sikorskiego

2015-06-24 4:00

Łukasz Warzecha o upadku byłego marszałka Sejmu i szefa MSZ.

"Super Express": - Jaśnie Pan Sikorski musiał odejść. To chyba koniec pewnej epoki w polskiej polityce?

Łukasz Warzecha: - Zobaczymy, jakie będą dalsze losy Sikorskiego. Jednak już sam fakt, że człowiek, który zajmował tak silną pozycję, nie może być pewny pozycji lidera na liście wyborczej Platformy Obywatelskiej w Bydgoszczy, najlepiej świadczy, w jakiej sytuacji były marszałek Sejmu i były szef MSZ się znalazł. W całej rozciągłości przez treść nagranych taśm czy własne cechy charakteru na swój upadek zapracował.

- Przed laty Sikorski uważany był za nadzieję polskiej prawicy niepodległościowej, był przedstawicielem najbardziej proamerykańskiego nurtu. Po latach, jako szef MSZ, nie tylko od środowisk niepodległościowych się odciął, ale też krytykował amerykańskie zaangażowanie w Europie. Skąd tak nagła przemiana?

- Radosław Sikorski to bardzo ciekawy przykład osoby, która miała i nadal ma atuty, które potencjalnie czynią z niego dobrego polityka. Świetna znajomość angielskiego, dobra prezencja, kontakty w świecie, spora wiedza. Niestety, wady Sikorskiego, takie jak zadufanie w sobie, całkowita odporność na krytykę i nadmiernie rozdęte ambicje, przyćmiły zalety i doprowadziły do jego upadku. Ludzie, którzy chcą wejść do polityki bądź zaczynają już karierę polityczną, powinni dokładnie przeanalizować przypadek Sikorskiego. Po to, by wiedzieć, jakich zachowań się strzec.

- W latach 90. Sikorski powoływał się na francuskiego szefa dyplomacji Talleyranda, który służył królowi, potem rewolucji francuskiej, potem Napoleonowi i znów królowi. Ale zawsze działał dla dobra Francji. Gdy przechodził z PiS do PO, mówił, że poglądów nie zmienia, ale w Platformie może je skutecznie realizować. Sikorski chciał być Talleyrandem, ale mu nie wyszło?

- Są dwie kwestie. Z jednej strony wspomniane wady Sikorskiego, które na dalszy plan zepchnęły plany i wizję polityki zagranicznej. Sikorski chciał być takim Talleyrandem, tymczasem przez swoje zachowanie nazywany był złośliwie Talleyrandem kieszonkowym. Z pewnością bardzo go to ubodło. Inną sprawą są poglądy polityczne. Jeżeli spojrzeć, jak Sikorski widział miejsce Polski w świecie i politykę zagraniczną w latach 90., a jak widzi ją teraz, nastąpiła tu zmiana. Owszem - ewolucja poglądów może się zdarzyć każdemu. Myślę jednak, że u Sikorskiego po przejściu do Platformy górę wzięły osobiste urazy do Prawa i Sprawiedliwości.

- Szczególnie chyba do Antoniego Macierewicza?

- Chyba bardziej do Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent bardzo krytycznie oceniał poczynania Sikorskiego jeszcze jako ministra obrony narodowej. Te osobiste urazy i stosunek do PiS nałożyły się na zmianę polityki zagranicznej. Pierwszy okres urzędowania Sikorskiego w MSZ polegał na robieniu wszystkiego dokładnie odwrotnie, niż robił to rząd Jarosława Kaczyńskiego. W myśl zasady: oni walczyli z Rosją? To my się zaprzyjaźnimy. Oni krytykowali postulaty Berlina? To my te postulaty wszystkie zrealizujemy. A dopiero potem pomyślimy, jak to wytłumaczyć. Jeżeli ktoś działa w taki sposób, to trudno uznać, że prowadzi racjonalną i przemyślaną politykę. To raczej była polityka polegająca na negacji wszystkich poczynań poprzednika. Przeczy to tezie o realizmie politycznym Sikorskiego.

- Po "przesunięciu" z funkcji szefa MSZ na fotel marszałka Sejmu Sikorski udzielił wywiadu, w którym oznajmił, że Putin proponował Tuskowi rozbiór Ukrainy. Potem nagle się z tej wypowiedzi wycofał. O co chodziło?

- Hipotez było mnóstwo. Ja uważam, że nie było to przemyślane. Ale że Sikorski napędzany ambicją i zadufaniem w sobie chciał pokazać, że nadal jest w grze. Jak zobaczył, jaki skutek wywołały jego słowa, zorientował się, że przesadził i ze słów swoich się wycofał.

- Potwierdzałoby to emocjonalność Sikorskiego. Ale przecież on sam swoje wolty tłumaczył właśnie realizmem politycznym.

- Faktem jest, że Sikorski uważał się za realistę, to się wyrażało w jego wypowiedziach o Powstaniu Warszawskim czy w opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" tekście o potrzebie odrzucenia polityki jagiellońskiej. Jednak wspomniane emocje i osobiste urazy sprawiły, że ów realizm Sikorskiego stał się swoją własną karykaturą. Bo przecież realizm nie polega na tym, by na każdym froncie się poddawać. Sikorski próbuje tworzyć własną legendę. Dla której nie ma żadnego uzasadnienia.

- Pamiętajmy jednak, że Sikorski starał się o ważne funkcje w NATO i Unii Europejskiej. Może rezygnacja z tarczy antyrakietowej i nawoływanie, by Niemcy przejęli władzę w Unii, miały służyć zerwaniu z wizerunkiem "amerykańskiego polityka w Polsce" i zwiększeniu swoich szans na europejskie stanowiska?

- Swego czasu w artykule dla "Rzeczpospolitej" postawiłem tezę, że Sikorski przez swoje działanie jako szef MSZ chce być może upiec dla siebie jakąś pieczeń w strukturach Unii. Minister zadzwonił do mnie z oburzeniem, mówiąc, że to bardzo krzywdząca teza. Nie znaczy to jednak wcale, że musiała to być teza nieprawdziwa. Jednym z powodów porażki Sikorskiego są nieposkromione ambicje. Sytuacja z politykami wygląda tak, że bardzo często zaciera się u nich granica między tym, co służy dobru prywatnemu, co dobru kraju, a co dobru partii. Dla Sikorskiego jego własny interes, interes Platformy i interes Polski zlały się w jedno.

Zobacz: Radosław Sikorski zrezygnował z funkcji marszałka Sejmu

Nasi Partnerzy polecają