Łukasz Warzecha: Exposé Kopacz

2014-10-03 4:00

"Nikt wam tyle nie da, ile ja wam obiecam" - tak można najkrócej podsumować exposé Ewy Kopacz.

"Nikt wam tyle nie da, ile ja wam obiecam" - tak można najkrócej podsumować exposé Ewy Kopacz. Należało ono do gatunku stand-up comedy, czyli kabaretowych monologów wygłaszanych zwykle w klubach i knajpach. W tej raczkującej w Polsce dziedzinie było krokiem milowym. Adepci tej trudnej sztuki mogliby się od pani premier uczyć rzemiosła. Chcieli się pod ten artystyczny sukces podpiąć pomniejsi komedianci. Na przykład Jacek Żakowski pospieszył z opinią, że było to prawdopodobnie najlepsze exposé w III RP. Chyba że miał na myśli "najkrótsze", bo istotnie trwało niecałe 45 minut. Inna sprawa, że dobrze, że nie dłużej, bo słuchając, zaczynałem się krztusić ze śmiechu. Czegóż to w monologu pani premier nie było! Zapowiedzi objęły szczegółowy rozkład pociągów na linii Warszawa-Gdańsk, ustalenie listy niedozwolonych produktów w szkolnych sklepikach czy staże dla studentów. Z obietnic wielkich była mowa o wejściu do strefy euro, tylko tak jakby nie do końca wiadomo, kiedy. W każdym razie - jak będzie lepiej, w strefie euro i u nas. Była obietnica systemu bezpłatnych porad prawnych, większych pieniędzy na żłobki, ułatwień dla przedsiębiorców i jachtu dla każdego Polaka. A nie, przepraszam, to ostatnie jeszcze na razie nie.

Zobacz: Ewa Kopacz zabiła człowieka? Szokujące wyznanie senatora PO

Były obietnice tajemnicze i zaskakujące. Pani premier obiecała urlopy rodzicielskie dla wszystkich, w tym dla pracujących na umowy o dzieło i bezrobotnych. Niestety, nie przedstawiła szczegółów tych iście rewolucyjnych zapowiedzi, a szkoda, bo cały świat przyglądałby się nam z uwagą. Wprowadzenie urlopu dla bezrobotnych będzie wszak rozwiązaniem wyjątkowym w skali globu. Inna tajemnicza obietnica dotyczyła przywrócenia opłacalności polskiemu górnictwu. Widocznie pani premier ma tu jakąś wunderwaffe, której nie miał Donald Tusk. Wybrzmiała również obietnica stworzenia nowej ordynacji podatkowej, i to w ciągu roku. Minister Szczurek nie miał w tym momencie zbyt radosnej miny, ale przecież powinien zrozumieć, że nowa ordynacja jest niezbędna, aby jeszcze skuteczniej okradać obywateli z ich pieniędzy, bo przecież ktoś za to wszystko musi płacić. Chociaż… Może tak źle nie będzie, bo większość obietnic dotyczyła lat wybiegających daleko poza koniec kadencji tego Sejmu, a więc i urzędowania pani Kopacz. Poza tym - przypominam - mieliśmy do czynienia z satyrą w postaci czystej, więc chyba nie można tego poważnie traktować. Pozostaje jedno pytanie: jak to możliwe, że po siedmiu latach rządów najwybitniejszego premiera w historii Polski, najlepszego rządu na półkuli północnej i najlepszych ministrów we wszechświecie pozostaje aż tyle do zrobienia, a przynajmniej do obiecania? Przecież już dawno wszystko powinno być załatwione, spełnione i zrobione. Może państwo potrafią tę zagadkę rozwiązać?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail