"Super Express": - Projekt podwyżek dla polityków pojawił się, zniknął, znów się pojawił bez podwyżek dla posłów i senatorów i znów zniknął. Projekt jest czy go nie ma?
Łukasz Schreiber: - Nie ma. Prace w klubie PiS zostały już nad tym projektem definitywnie zakończone. Propozycja została przez Polaków przyjęta źle, a my potrafimy słuchać głosu wyborców. Nie będziemy jak Platforma, mając np. 6 milionów podpisów pod referendum, bagatelizować tego głosu i forsować czegoś na siłę. Umiemy się przyznać do błędu i wycofać.
- Był pan autorem tej ustawy?
- Nie. Byłem posłem, który został wybrany do jej prezentowania.
- Kto był autorem? Nie czuje pan, że koledzy z PiS podłożyli panu świnię?
- Nie wchodzę w takie dywagacje. To był projekt klubu i proszę wybaczyć, ale o sprawach wewnętrznych klubu nie będę dyskutował publicznie.
- Kiedy ktoś wychodzi i prezentuje program 500 plus albo obniżkę wieku emerytalnego, to jest to fajna robota. Do prezentowania podwyżek dla polityków chętnych pewnie nie było? Ciągnęliście zapałki?
- Nie chcę kojarzyć się tylko z tą propozycją, bo to nie jest tak, że niczym innym się w Sejmie nie zajmowałem. To był jeden z wielu projektów. Ktoś musiał go przedstawić. Nie było przyzwolenia społecznego, wycofujemy się i nie ma sprawy. Mogę też powiedzieć, że jeżeli ktoś poczuł się przez nas tą propozycją oburzony, to jest mi przykro i mogę przeprosić. Choć mam poczucie, że wiele tych spraw zostało przedstawionych w karykaturalnym świetle.
- Na przykład?
- Najbardziej zależało nam na uregulowaniu statusu pierwszej damy, byłych prezydentów oraz podsekretarzy stanu. To są ludzie, którzy zazwyczaj są fachowcami, nie są politykami, trudno ich ściągnąć z rynku, na którym najlepsi zarabiają kilka do kilkunastu razy więcej. Powstało, niestety, wrażenie, że posłowie chcą zrobić skok na kasę...
- Dlaczego nie wycofaliście podwyżek dla posłów na początku?
- Zgadzam się, że wtedy projekt byłby przyjęty lepiej. Nie byłoby wrażenia skoku posłów na kasę. To była pierwsza propozycja, niejako z automatu, bo to wynagrodzenia podsekretarzy stanu powiązane ustawowo z uposażeniem poselskim.
- To był największy błąd polityczny PiS w tej kadencji? Opozycja tego nie wykorzystała, ale okazało się, że PiS sam umie przykryć wsparcie rządu dla obniżenia wieku emerytalnego!
- Zdajemy sobie sprawę, że nie wyszło to najlepiej. Nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi. Pracujemy nad powrotem do dawnego wieku emerytalnego sprzed decyzji Donalda Tuska, kończą się prace nad ustawą dla frankowiczów, mamy dobre dane z działania programu 500 plus, mamy dane z pierwszego półrocza rządów PiS pokazujące, że wpływy podatkowe są większe od tego samego okresu w zeszłym roku i pozwalają na pokrycie programu 500 plus. O 7,5 mld zł został już zmniejszony deficyt budżetowy. Mamy zaoszczędzone 60 mln zł rocznie na obniżeniu pensji w spółkach Skarbu Państwa. Sprowadzanie działań PiS do jednego projektu, który Polacy odrzucają, to pomyłka.
- Jarosław Kaczyński wiedział o tym projekcie?
- To był projekt klubu...
- Jest w klubie. Czyli wiedział? Wyglądało to tak, jakby nie miał pojęcia i kiedy to przeczytał, ochrzanił was i kazał to wycofać.
- Często jest jednak tak, że diabeł tkwi w szczegółach projektu. Podkreślmy, że była to dopiero wstępna, bazowa propozycja, która nie weszła nawet pod obrady komisji. To nie był docelowy kształt ustawy, ale propozycja polegająca na połączeniu wysokości pensji polityków z czynnikami gospodarczymi oraz średnią i minimalną pensją.
- Do pensji wrócimy. Ciekaw jestem powiązania z PKB. Pamięta pan "zieloną wyspę" Tuska?
- Pamiętam.
- Mit "zielonej wyspy" i propagandowe utrzymanie Polski na niewielkim wzroście PKB opierało się na tym, że rządy PO niebywale Polskę zadłużyły. Weszły nawet na próg zapisany w konstytucji. Rzucali pożyczane pieniądze na rynek, co podbijało PKB, a spłata tego nastąpi w przyszłości...
- Rzeczywiście, to zadłużenie wzrosło znacznie. Dług jest wyższy niż bilion złotych...
- I zaproponowaliście uzależnienie pensji rządzących od wzrostu PKB. Korcąc ich, żeby zadłużali jeszcze bardziej!
- Także dlatego wskaźnik PKB nie był jedynym z proponowanych. Nie ma jednak chęci do dyskusji nad tym projektem i przyjmujemy tę krytykę z pokorą.
- Polscy posłowie zarabiają za mało? Pamiętam takie zestawienie, z którego wynikało, że zarabiają proporcjonalnie do pensji minimalnej i średniej więcej niż posłowie w USA czy Niemczech...
- Pamiętam tamto wyliczenie, ale z dwóch powodów nie jest ono prawdziwe. Po pierwsze, było robione kilka lat temu, a pensje posłów w Polsce były zamrożone. Po drugie, nie wliczało dodatków za komisje, zespoły itp. które tamtejsi posłowie mają naprawdę spore. Dziś realnie jesteśmy gdzieś tak na 20. miejscu w Europie. Nawet za Bułgarią czy Litwą.
- Czyli polscy posłowie zarabiają za mało?
- Nie. Te wynagrodzenia kiedyś były bardzo wysokie. Kiedy w latach 90. poseł dostawał 9 tys. zł, było to o wiele więcej niż to, co mogli zarobić Polacy.
- Polscy parlamentarzyści i tak są uprzywilejowani. Macie 3-miesięczne odprawy...
- Polacy zatrudnieni na etacie też mają 3-miesięczne odprawy...
- Nie. Kiedy są zatrudnieni na czasową umowę. Praca posła to 4-letnia umowa czasowa.
- Owszem. To jest jednak podobnie...
- Podobnie, ale jednak na korzyść posła. Jest też wyższa kwota wolna od podatku...
- Ma pan rację. Co do kwoty wolnej to dotyczy ona jednak tylko diety poselskiej rzędu 2 tys. zł, a nie całego uposażenia.
- Też na korzyść posła.
- Diety są traktowane nieco inaczej. Być może kiedyś należałoby to poruszyć i zająć się zmianami w tym opodatkowaniu, o którym pan mówi. Zdaję sobie sprawę, że zarobki parlamentarzystów są dużo wyższe niż większości Polaków. Nie chcę wychodzić na osobę, która broni poselskich przywilejów, ale też nigdzie na świecie nie jest tak, że posłowie zarabiają średnią krajową. Chodzi o jakieś zabezpieczenie przed pokusami korupcyjnymi.
- Czy Jarosława Kaczyńskiego broniło przed pokusami korupcyjnymi to, że zarabiał 9 tys. zł na rękę, czy to, że jest uczciwym człowiekiem?
- Owszem, i tego, jakim kto jest człowiekiem, nie da się zagwarantować żadną wysokością wynagrodzeń. Wynagrodzenie powinno jednak zapewniać pewien komfort pracy, ale nie powinno razić społeczeństwa. Dzisiejsza wysokość jest jakoś adekwatna do zadań i odpowiedzialności posła. Mogę też na swoim przykładzie powiedzieć, że są posłowie, którzy naprawdę uczciwie pracują, po 100 godzin tygodniowo. Choć zgadzam się, że jest wielu polityków, którzy nie zasługują na swoje pensje.
- Ilu pańskich kolegów z Sejmu otrzymałoby dziś z miejsca pensję co najmniej 9 tys. zł na rękę na wolnym rynku?
- Nie wiem, jak senatorów, ale oceniając posłów po tym, jakie mają zawody, ile zarabiali wcześniej itd., przypuszczam, że połowa. To jest do sprawdzenia w oświadczeniach. Lekarze, prawnicy, przedsiębiorcy, doradcy itd. Sam, zanim przyszedłem do Sejmu, prowadząc firmę, pracując na etacie i będąc radnym zarabiałem mniej więcej tyle samo.
- Ilu otrzymałoby za trzy lata 15-16 tys. zł na rękę, tak jak przewidywał projekt?
- To nie tak. Projekt zakładał różne przeliczniki, a stworzono wrażenie, że to automatyczne podwyżki. Nie można przeliczać tego tak, jak liczył Balcerowicz reformę emerytalną i dochody Polaków z OFE i te wakacje pod palmami...
- W projekcie połączono wszystkie podwyżki, pensji minimalnej i średniej, plus PKB, plus mnożnik... Dlaczego nie tylko jeden?
- Właśnie dlatego, że jednym byłoby zbyt łatwo manipulować. To był wstępny pomysł do dyskusji, zapewne w toku prac zdecydowano by się to ograniczyć. Był pomysł, by zrobić jakiś system motywacyjny dla polityków. Dziś nie ma przecież już tematu. Polacy wyrazili sprzeciw, a my słyszymy głos naszych wyborców.