Łukasz Michalski: Zapal lampkę 13 grudnia

2012-12-11 3:00

Zbliża się kolejna rocznica ogłoszenia stanu wojennego. Odpowiedzialni za zbrodnie do dziś nie ponieśli kary. Ofiarom i bohaterom tamtych czasów należy się nasza pamięć...

Łukasz Michalski

i

Autor: Archiwum serwisu,

"Super Express": - W przypadającą w czwartek 31. rocznicę wprowadzenia na terytorium PRL stanu wojennego IPN organizuje kampanię społeczną upamiętniającą jego ofiary. Na czym ona polega?

Dr Łukasz Michalski: - Na powtórzeniu gestu, do jakiego wezwał Ronald Reagan - zapaleniu w oknie lampki, symbolicznego światełka wolności. Mamy się zjednoczyć w tym geście 13 grudnia o godzinie 19.30.

- Dlaczego akurat wtedy? Stan wojenny wprowadzono o północy, ogłoszono o 6 rano...

- Trudno byłoby zorganizować masową akcję o północy lub nad ranem. Poza tym 19.30 była godziną emisji "Dziennika Telewizyjnego" i o tej porze organizowano protesty.

- Ten gest wykonał również Jan Paweł II...

- Owszem, i przypominamy to, ale za patrona obraliśmy Ronalda Reagana, który poprosił Amerykanów, aby wyrazili solidarność z Solidarnością. I miliony Amerykanów wykonały ten gest. To było bardzo ważne dla Polaków. Wolni ludzie pokazali, po której stronie jest racja - gdzie jest walka o niepodległość, a gdzie jest ucisk i terror.

- Ile ofiar śmiertelnych przyniosło 586 dni stanu wojennego?

- Liczba potwierdzonych ofiar śmiertelnych oscyluje między siedemdziesiąt kilka a sto kilkadziesiąt. Poza tym były osoby zabite przez tzw. nieznanych sprawców - czyli de facto ofiary SB, na co jednak nie mamy dowodów. Trudno policzyć ofiary śmiertelne będące skutkiem samej operacji wprowadzania stanu wojennego - np. osoby, które tamtej nocy nie były w stanie wezwać karetki, ponieważ w całym kraju wyłączono nagle telefony i doprowadziło to do ich zgonu. To też obciąża ekipę gen. Jaruzelskiego. Poza ofiarami śmiertelnymi były też inne.

- Jakie?

- Stan wojenny w istocie rzeczy był spenalizowaniem życia społecznego. Pozostałe ofiary to pobici oraz ponad pięć tysięcy bezprawnie uwięzionych - stan wojenny był przecież wprowadzony niezgodnie nawet z ówczesnym komunistycznym prawem - a także dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy osób prześladowanych, a w końcu rzesza emigrantów. Wyjechali ludzie młodzi o patriotycznym nastawieniu oraz najbardziej dynamiczni, którzy mogliby się przysłużyć państwu, ale w atmosferze permanentnego terroru i stagnacji nie byli w stanie się odnaleźć.

- Czego pan się spodziewa po tej akcji? Co po niej pozostanie, gdy lampki zgasną?

- Wystarczy zwrócić uwagę, że po obu stronach bardzo ostrego podziału politycznego w Polsce znajdują się osoby, które wówczas walczyły z reżimem Jaruzelskiego. Liczę na to, że niezależnie od tego, kto jak dzisiaj patrzy na obecną Polskę, będzie skłonny zapalić światło w swoim oknie. Ono nie jest przeciw komuś czy za kimś. Ono ma uczcić ofiary. Ono przywraca nam wspólnotę poprzez pamięć.

Dr Łukasz Michalski

Zastępca dyrektora Biura Edukacji Publicznej IPN

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki