Z reguły zawodzi czynnik ludzki

i

Autor: archiwum se.pl

Łukasz Malinowski, ekspert kolejowy: DLACZEGO doszło do KATASTROFY w SZCZEKOCINACH? Z reguły zawodzi czynnik ludzki

2012-03-05 8:55

Dlaczego doszło do katastrofy pod Szczekocinami? - zastanawia się ekspert ds. kolejnictwa

"Super Express": - Jak to możliwe, że dwa pociągi jadące z przeciwnych stron znajdują się na jednym torze w jednym czasie, zwłaszcza że ten odcinek ma dwa tory w obie strony?

Łukasz Malinowski: - Przede wszystkim musimy pamiętać, że szlak kolejowy to nie droga z pasami, które pozwalają na ruch tylko w jednym kierunku. Dlatego pociągi nie zawsze jadą po różnych torach w różnych kierunkach. W zależności od tego, jaka jest sytuacja na szlaku, osoby odpowiedzialne za kierowanie ruchem kierują pociągi na ten lub inny tor.

- Podejrzewa pan, czemu w sobotniej katastrofie kolejowej pociągi jadące z przeciwnych stron jechały na siebie czołowo?

- W tym konkretnym przypadku trudno orzec, co mogło być tego przyczyną. Nadal wiemy zbyt mało, żeby móc wysnuwać jakieś wnioski. Na razie jesteśmy pewni tylko jednego - jeden z pociągów znalazł się na niewłaściwym torze. Czemu tak się stało, wyjaśni dopiero śledztwo Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.

- Podczas niedawnego remontu odcinka magistrali, na którym doszło do katastrofy, zainstalowano nowoczesne automatyczne przekładnie. Niektórzy spekulują, że to one mogły mieć wpływ na wypadek. Podejrzewa pan, że to one zawiodły?

- Naprawdę trudno się do tego odnieść. Oczywiście, przyczyny mogą być po stronie człowieka, sprzętu lub był to dramatyczny splot tych dwóch czynników. Wokół tego będziemy się poruszać przy wyjaśnianiu tej sprawy.

- Zestawiając poprzednie wypadki i katastrofy kolejowe, czy to w Polsce, czy za granicą, co najczęściej było ich przyczyną?

- Z reguły zawodził czynnik ludzki, a nie sprzęt.

- Ludzkie błędy mogły mieć i tu decydujące znaczenie?

- Tego dowiemy się z badania komisji, która ma najwięcej informacji na ten temat i orzeknie, który ze scenariuszy jest prawdziwy. Na razie możemy tylko wykluczyć, że dyspozytorzy, którzy kierowali ruchem, byli pod wpływem alkoholu, bo taką wiedzę posiadamy.

- Niektórzy sugerują, że remonty, które odbywały się na tej linii, mogły mieć wpływ na katastrofę. Mogły?

- Akurat na tym odcinku, na którym doszło do wypadku, prace modernizacyjne już się zakończyły.

- Być może, paradoksalnie, modernizacja obniżyła bezpieczeństwo na trasie?

- Cóż, remonty prowadzi się po to, żeby było lepiej i bezpieczniej. Na modernizowanych odcinkach wprowadzany jest nowoczesny system sterowania ruchem RTMS, który zwiększa bezpieczeństwo pociągów na torach. Możemy być tylko pewni, że ten odcinek nie był w fatalnym stanie technicznym, ale należał do najlepszych, jakie mamy w całej sieci linii kolejowych.

- Raptem dwa dni przed katastrofą dokonano zmiany rozkładu jazdy pociągów. Oba pociągi, które w niej uczestniczyły, również miały inne godziny odjazdu niż jeszcze kilka dni wcześniej. Czy przez niedopatrzenie nie wprowadzono ich do systemu kierowania ruchem lub dyspozytorzy posiadali nieaktualne informacje na temat czasu przejazdów pociągów?

- Moim zdaniem to zupełnie nieprawdopodobne. Jest tysiące innych przyczyn, które mogły zaważyć na katastrofie, ale na pewno nie ta.

Łukasz Malinowski

Ekspert kolejowy, redaktor naczelny "Rynku Kolejowego"