W zlaicyzowanej Europie Zachodniej nie ma już tygodnia bez zamachu dokonanego przez islamskich fanatyków. Przegniła elita wciąż nie jest w stanie przyznać, jakie są rzeczywiste źródła konfliktu i że koegzystencja cywilizacji zachodniej - nawet w jej karykaturalnej, laickiej, zachodniej postaci - oraz islamu, nawet tego niefanatycznego, jest po prostu niemożliwa. Podskórne napięcia na różnych poziomach grożą rozsadzeniem dotychczasowego ładu politycznego i społecznego (ugrupowania antyimigranckie kontra główny nurt; obywatele kontra politycy; tubylcy kontra imigranci itd.). Rząd w Berlinie oznajmia własnym sterroryzowanym obywatelom, że nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Zarazem cenzura politycznej poprawności, zapisana w prawie (m.in. niemieckim czy szwedzkim), powoduje, że ludzie boją się otwarcie mówić, co czują.
W tym samym czasie w Polsce trwa wielka chrześcijańska fiesta. Setki tysięcy pielgrzymów mogą się nie tylko przekonać, że w Polsce żadnej dyktatury nie ma, ale wręcz przeciwnie: jest wolność znacznie większa niż w wielu krajach, z których przyjechali. Że można się tutaj cieszyć swoją wiarą całkiem publicznie, bez obawy o konsekwencje, ale też - jak robią niektórzy - można wypisywać bzdury o Kościele, odnosić się z otwartą wrogością do imprez takich jak ŚDM albo bredzić o tym właśnie, że w Polsce demokracja upada. I także nic złego się bredzącym nie przytrafia. Tak to już jest w wolnym kraju - każdy może do woli mówić bzdury i się kompromitować.
Przy okazji różnych imprez masowych słychać czasem, że trzeba się zgodzić na niedogodności, bo w zamian dostajemy promocję Polski. Jestem sceptyczny - ale jeśli jakieś wydarzenie ma naprawdę Polskę promować jako kraj otwarty, gościnny, jako zieloną wyspę w morzu gwałtu zadawanego dzisiaj Europie - to właśnie to, co dzisiaj oglądamy.
ZOBACZ: Zobacz jakimi autami jeździ Papież Franciszek – ZDJĘCIA