Wojna totalna

i

Autor: archiwum se.pl

Ludzka twarz czerwonoarmisty. Recenzja książki "Wojna totalna" Michaela Jonesa

2013-10-18 17:12

W pamięci historycznej Polaków (ale także innych narodów "wyzwalanych" przez sowietów) Armia Czerwona zapisała się gwałtem, grabieżą i zarazą komunizmu, który ze sobą przyniosła. Brytyjski historyk Michael Jones w swojej książce "Wojna totalna" przypomina, że historia nigdy nie jest tak jednoznaczna.

Przede wszystkim Jones wprowadza do swojej książki zasadniczy podział między Armią Czerwoną a jej żołnierzami. Jaka różnica, można zapytać? Otóż ogromna. Armia Czerwona to instytucja Związku Radzieckiego o wymiarze czysto politycznym i w takim celu przez Stalina używana. To jej obecność przecież zagwarantowała hegemonię komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. Czerwonoarmista to z kolei trybik wielkiej machiny, z którym się nie liczono. Miał się bić do upadłego i umierać z sowiecką ojczyzną na ustach.

Jones sięgając po spisane wspomnienia czerwonoarmistów, a także po własne rozmowy z weteranami przenosi punkt ciężkości z tzw. wielkiej historii pisanej przez przywódców politycznych na historię widzianą oczami jednostek. Bardziej dramatyczną, ale tym samym bardziej ludzką.

Śledząc szlak bojowy Armii Czerwonej od najazdu nazistowskich Niemiec w czerwcu 1941 po marsz na Berlin, przywołuje dramatyczne wspomnienia czerwonoarmistów z najbardziej brutalnego odcinka II wojny światowej - frontu wschodniego. Dzięki relacjom świadków jesteśmy w stanie wejrzeć w grozę starcia między dwoma zbrodniczymi reżimami. Starcia, które nie uwzględniało wypracowanych po I wojnie zasad prowadzenia wojny. Nierzadko we wspomnieniach żołnierzy Armii Czerwonej pojawiają się refleksje o traktowaniu ich przez Stalina i jego sztab jak mięsa armatniego. Szafowaniu życiem w imię nędznych i wątpliwych zwycięstw. Zestawiając ich wspomnienia z oficjalną propagandą radziecką, autor wskazuje na przesiąknięcie nią zwykłego żołnierza. Nią też tłumacząc przywoływane od czasu do czasu (może nawet za rzadko) bestialstwo żołnierzy Armii Czerwonej.

Owszem, Jones nie pomija też wspomnianych gwałtów i grabieży, które równie mocno jak złamanie kręgosłupa niemieckiej machiny wojennej, wsławiło Armię Czerwoną. To bardzo zniuansowany obraz (momentami aż za bardzo), w którym prostactwo krasnoarmiejców miesza się z prawdziwym bohaterstwem. Brytyjski historyk stara się nakreślić prawdziwą skalę problemu dostrzeganego zarówno przez co bardziej wrażliwych wojaków, jak i przez radzieckie dowództwo. Można jednak odnieść wrażenie, że trochę za dużo w tym prób oddania czerwonoarmistom sprawiedliwości i polemiki z dominującym na Zachodzie obrazem. Za dużo równoważenia zbrodni i prawości.

Dyskusyjne jest też pokazanie, że coś w czerwonoarmistach pękło dopiero, kiedy weszli na teren przedwojennych Niemiec. Dopiero tam miały narodzić się w nich prawdziwe bestie. Wspomnienia wyzwalanych przez sowietów Polaków wskazują, że zmiana dokonała się już znacznie wcześniej. Niestety dla autora nie ma to większego znaczenia.

Tu zresztą pojawia się kolejny problem z książką Jonesa. Niemal zupełne pomija bowiem to, w jaki sposób Armia Czerwona i jej żołnierze obeszli się z polską ludnością i podziemiem niepodległościowym. Nawet jeśli działo się to już po przemarszu pierwszej linii frontu, to jednak nie sposób tego pominąć. Choć trzeba przyznać, że Jones nie rości sobie prawa stworzenia komplementarnej historii sowieckiej armii w czasie II wojny światowej. Interesuje go głównie staracie ZSRR i III Rzeszy, w którym to, co działo się na "wyzwalanych" ziemiach jest dla niego wątkiem pobocznym.

Więcej miejsca poświęca tej sprawie jedynie przy okazji wspomnień radzieckich żołnierzy z odkrywania niemieckich obozów zagłady. To akurat bardzo mocny i ciekawy fragment książki. Wyzwolenie Auschwitz i odkrycie skali bestialstwa hitlerowskiego reżimu w relacjach czerownoarmistów jest tak obrazowe, że ma się wrażenie wkroczenia wraz z nimi do tego piekła na ziemi. Ich przerażenie i niedowierzanie, że coś takiego mogło mieć miejsce, przypomina, czym w czasie II wojny światowej było obóz zgłady w Oświęcimiu. Problem z tym elementem książki polega jednak na tym, że w stosunku do innych wydarzeń jest rozdmuchany do niebotycznych rozmiarów. Autor nieco zatraca tu proporcje w nadawaniu znaczenia kolejnym wydarzeniom, a już zrobienie z tego wątku jedynego godnego wspomnienia elementu działań Armii Czerwonej na ziemiach polskich jest dla Jonesa obciążające.

Mimo słabości, które "Wojna totalna" sobą przedstawia warto jednak wraz z Jonesem i jego bohaterami spojrzeć na II wojnę światową oczami żołnierzy Armii Czerwonej, którzy walczyli i ginęli nie jako komuniści niosący rewolucję poza granice Związku Radzieckiego, ale jako zwykli ludzie. Nawet jeśli momentami taka narracja jest irytująca i trąci bohaterskimi filmami radzieckimi o wielkiej wojnie ojczyźnianej.