"Super Express": - PiS znów grilluje prezydenta. Tym razem za weto ws. ustawy degradacyjnej. Jest mniej histerycznie niż wtedy, gdy Andrzej Duda wetował ustawy sądowe, ale jednak znów się prezydentowi obrywa. To rytualne oburzenie, czy rzeczywiście zabolało?
Prof. Antoni Dudek: - Każde weto boli formację, która rządzi. Gdy pochodzi od prezydenta wywodzącego się z tego samego obozu politycznego, boli podwójnie. A ponieważ PiS jest dość ortodoksyjną partią, to weto Andrzeja Dudy boli potrójnie. Myślę więc, że to oburzenie jest autentyczne. Niemniej, jak pan słusznie zauważył, ta fala jest mniejsza niż przy wetach ws. ustaw sądowych.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, ranga zawetowanej w ubiegłym tygodniu jest mniejsza. Po drugie, proces myślowy, który odbył się w kierownictwie PiS, sprawia jednak, że nie będzie aż tak frontalnego ataku, jak w zeszłe wakacje. Przez najbliższe dwa lata to PiS bardziej potrzebuje Andrzeja Dudy niż on partii Jarosława Kaczyńskiego. Natomiast za dwa lata sytuacja się odwróci, jeśli prezydent będzie chciał się ubiegać o reelekcję.
- Te pogróżki pod adresem prezydenta wysuwane przez polityków PiS - że wystawią kogoś innego, że Andrzej Duda musi się postarać, żeby odzyskać ich głos - w przeciwieństwie do oburzenia, to już czysty teatr?
- Tak naprawdę wszystko będzie zależeć od wyników zbliżających się wyborów samorządowych, europejskich i co najważniejsze, parlamentarnych. Jeśli bowiem po jesieni 2019 r. PiS nadal będzie formacją rządzącą, i to jeszcze samodzielnie, to inaczej będzie patrzeć na Andrzeja Dudę, niż gdyby PiS znalazł się opozycji.
- Jak się ta optyka zmieni w zależności od sytuacji?
- Jeśli PiS utrzyma się u władzy, i to z silnym mandatem od wyborców, to będzie się czuł na tyle pewnie, że będzie chciał zamienić Andrzeja Dudę na kogoś bardziej lojalnego wobec partii. Będzie pokusa, żeby takie ryzyko podjąć.
- A co jeśli PiS pożegna się z władzą?
- Wtedy Andrzej Duda staje się dla PiS ostatnią deską ratunku i dzięki możliwości wetowania ustaw nowego rządu będzie dla ekipy Jarosława Kaczyńskiego bardzo użyteczny. Politycy PiS zrobią więc wszystko, żeby go utrzymać na stanowisku. Lansowanie bowiem kogoś innego w sytuacji, gdy przegrało się wybory, będzie jakimś politycznym horrendum. Jak więc widzimy, dzisiejsze przepychanki z prezydentem nie mają większego znaczenia. Dopiero wynik przyszłorocznych wyborów parlamentarnych pokaże, na co PiS będzie mógł sobie wobec prezydenta pozwolić.
Zobacz: PiS ma dość Dudy