Pana adwokat twierdzi, że nie podpisywał Pan żadnych dokumentów spółki handlowej w czasie, gdy był Pan rzecznikiem. I że nie złamał Pan wcale a wcale ustawy antykorupcyjnej.
Ależ Szanowny Panie! Zacznijmy od początku. Przecież to Pan osobiście powiedział pani prokurator w Warszawie, że nie wie Pan, czy podpisy pod dokumentami są Pana. Moim zdaniem, proszę mi wybaczyć śmiałość, ale strasznie Pan kręci. Nie wiedzieć to można, jaką zupę jadło się tydzień temu, ale nie tego, czy składało się własnoręcznie podpisy pod dokumentami spółki. Dalej. To Pana osobista żona powiedziała tej samej pani prokurator, że to ona sfałszowała Pana podpisy, i że Pan o tym nic nie wiedział.
Dalej.
Pani prokurator chyba nie do końca uwierzyła Pana żonie, skoro poprosiła krakowskich śledczych, żeby sprawdzili, kto naprawdę podpisał dokumenty.
Dalej.
Zapewne Pan wie, że grafolog w Krakowie stwierdził, że Pana żona troszkę kłamie, bo to Pan jednak podpisał te dokumenty! Czy Pan teraz to sobie przypomina? Daty na trzech podpisanych przez Pana dokumentach wskazują, że podpisywał Pan, kiedy był Pan już rzecznikiem rządu. A to niestety złamanie prawa! Śledztwo w Pana sprawie może zostać już wkrótce wznowione. Fakt, że rzecznikiem rządu jest krętacz, nie robi dobrze ani Polsce, ani rządowi Tuska.
Reasumując: Panie Rzeczniku, "Super Expressowi" brakuje jednego Pana podpisu, pod dymisją. Odwagi!