To był ogromny dramat w życiu Tomasza Lisa, dziennikarz przeszedł udar. Rok temu, właśnie na początku grudnia, redaktor naczelny Newsweeka trafił do szpitala w Olsztynie. Przebywał na oddziale intensywnej terapii, a lekarze toczyli walkę o jego życie. W jednej z audycji radiowych poświęconych tematom zdrowia, wspominał tak: - Dzień był zwykły. Jechaliśmy do Olsztyna, miałem zrobić wywiad z sędzią Juszczyszynem. Powiedziałem: żebyśmy nie zaczynali od próśb, to chodźcie, jeszcze się kawy napijemy. Był 10 grudnia. To zawsze się pamięta. To właśnie dziś mija rok od tamtego pamiętnego, koszmarnego dnia. Po wyjściu ze szpitala musiał poddać się rehabilitacji, miał kłopoty z mówieniem, ale szczęśliwie ze wszystkim sobie poradził.
Lis wspomina dramatyczne chwile: Mija dokładnie rok od chwili, gdy zawisłem na włosku
Tomasz Lis wspomniał dramatyczne chwile i napisał kila ważnych słów na Twitterze. Bardzo szczerze zaczął wpis od słów: - Mija dokładnie rok od chwili, gdy zawisłem na włosku. Dziennikarz podziękował też wszystkim, którzy przez ten czas go wspierali, przede wszystkim medykom: - Jak dla nas wszystkich było to mnie 12 ciężkich miesięcy, ale jeszcze raz z całego serca dziękuję lekarzom, dzięki którym spędziłem je po tej stronie, czyli w ogóle.
Tomasz Lis ujawnił też, jakie były jego pierwsze słowa, gdy obudził się w szpitalu. To w tamtym czasie miała być wręczona literacka nagroda Nobla, która trafiła w ręce polskiej pisarki. To wtedy też grała jedna z ulubionych drużyn redaktora. Lis tak to wspomina: - Gdy po kilkunastu godzinach się obudziłem zapytałem tylko czy Olga Tokarczuk odebrała Nobla a Liverpool zdobył choćby punkt w meczu z Salzburgiem i awansował do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. O mój stan ze strachu nawet nie spytałem.