"Super Express": - W dniu tragedii podróżował pan z prezesem Kaczyńskim do Smoleńska. Mówił pan, że spowalniano was po drodze na miejsce katastrofy
Adam Lipiński: - Jestem zaszokowany tym, że moją spokojną relację opisującą suche fakty komentuje się jako zaostrzenie języka PiS. O tym, co się działo, mówiłem już w czasie kampanii, uważając, że jako świadek fragmentu historii powinienem dawać świadectwo prawdzie. Dałem świadectwo i nagle pojawia się atak. Tymczasem to są fakty. Po przekroczeniu granicy byliśmy spowalniani. W nocy na pustej szosie jechaliśmy 20 km/h. Trzy godziny trwała 65-kilometrowa podróż, a rosyjski milicjant twierdził, że takie ma rozkazy. Spowalniano nas też w samym mieście, a na wjazd na miejsce katastrofy czekaliśmy 30 minut.
- Wielu pańskich kolegów mówi o tym dużo ostrzej. Mówią o wyścigu Tuska na miejsce katastrofy, że powinien zniknąć. Po co to zaostrzanie języka?
- Ja nie mówię o wyścigu. Nie wiem, kto podjął decyzję o opóźnianiu podróży: strona polska czy rosyjska. I nie formułuję żadnych zarzutów, nie oskarżam. Byłem świadkiem i opisuję to, co widziałem. Opinii innych posłów PiS nie traktowałbym też w kategorii walki, ale oczekiwania od rządu skutecznego wyjaśnienia katastrofy. Tymczasem strona polska nie dysponuje pełnym materiałem do prowadzenia śledztwa, są sprzeczne komunikaty. Obawiam się, że nasze państwo mogło stracić podmiotowość w wyjaśnianiu największej katastrofy po 1945 roku! I mówimy o tym teraz głośniej, gdyż w trakcie kampanii uznano by to za wykorzystywanie tragedii w walce wyborczej. A my chcemy to wyjaśnić, a nie wykorzystywać. Przecież to będzie do nas wracało, nie da się tego przemilczeć. Ta sprawa musi zostać do końca wyjaśniona.
- Pojawiły się komentarze, że te ostre wypowiedzi to także wynik walki różnych grup wewnątrz PiS. Pod nieobecność posłów Kluzik-Rostkowskiej i Poncyljusza doszli do głosu ci, których niepokoiła ich rosnąca pozycja, sukces w kampanii. Albo nastąpiła zmiana kursu
- Sugestię o wykorzystaniu czyjegoś wyjazdu ukuł ktoś, kto kompletnie nie orientuje się w stosunkach wewnątrz PiS. Czym innym jest zaniepokojenie, a czym innym wykorzystywanie nieobecności poszczególnych polityków czy zmiana komunikatu politycznego.
- Czyli można powiedzieć, że jest jakiś niepokój w szeregach
- O to lepiej pytać polityków, których uważa pan za zaniepokojonych. Ja jestem zaniepokojony, a nawet zaszokowany czym innym. Tym, że prezentacja suchych faktów przez świadka jest odbierana instrumentalnie jako zaostrzenie języka polityki. To nie można już mówić o faktach? To przecież jakaś paranoja.
Adam Lipiński
Prawa i Sprawiedliwości, towarzyszył Jarosławowi Kaczyńskiemu w jego podróży na miejsce tragedii