"Super Express": - Jest pani szefową komisji sejmowej, która pracowała nad ustawą o niebezpiecznych przestępcach, którym po 1989 r. zamieniono kary śmierci na kary 25 lat pozbawienia wolności. Bez tej ustawy niedługo zaczęliby wychodzić na wolność. Jakie są główne założenia ustawy?
Ligia Krajewska: - Osoby, które zostały skazane na przynajmniej 25 lat i przebywają w zakładzie o systemie terapeutycznym, a stanowią zagrożenie dla życia, zdrowia i wolności seksualnych obywateli, na podstawie opinii biegłych będą mogły być skierowane przez sąd cywilny w składzie trzech sędziów do Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zaburzeniom Dyssocjalnym. Wszystko odbywać się będzie w obecności prokuratora. Te osoby będą obięte terapią i ich zwolnienie z ośrodka będzie zależeć od postępów w terapii.
- To w ogóle jest możliwe? Jakich osób dokładnie dotyczy ta ustawa?
- Mówimy o wyjątkowo niebezpiecznych mordercach, którzy czerpią przyjemność np. z mordowania i gwałcenia kobiety po jej śmierci albo z gwałcenia dzieci i podpalania później ich zwłok. Państwo ma obowiązek zastosować takie rozwiązania, które będą mogły wpłynąć na to, by do tego nie doszło i by nie było kolejnych ofiar.
- Kiedy wyjdzie pierwsza osoba, która dostała 25 lat zamiast kary śmierci?
- Pierwsza w przyszłym roku. W ciągu najbliższych 10 lat wyjdzie 18 osób.
- Nie jest tak, że ta ustawa powstaje w ostatniej chwili? Skoro zorientowaliśmy się, że ta amnestia to błąd, to chyba było sporo czasu, by dopracować rozwiązania, które nie będą budzić wątpliwości prawnych.
- Przypominam, że od tamtej pory rządziło kilka rządów. Dobrym momentem był rok 1997, kiedy wprowadzaliśmy karę dożywocia. Wtedy można było to załatwić. Wypuszczenie tych osób byłoby bardzo dużym zagrożeniem dla społeczeństwa. Oczywiście zgodnie z prawami człowieka każdy, kto odbył karę, powinien być wolny, ale w tym przypadku wiemy, że te osoby będą bardzo niebezpieczne dla obywateli.
- Prawnicy prof. Andrzej Zoll i prof. Jan Krzysztof Gierowski mają wątpliwości i apelują do prezydenta, by wysłał ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Według nich ustawa narusza zasadę, że prawo nie działa wstecz.
- Ale w zamian proponują dozór elektroniczny dla tych przestępców. A dozór elektroniczny może być nałożony wyłącznie przez sąd karny. Poza tym taki dozór, czyli tzw. obrączka, w żaden sposób nie zabezpiecza przed popełnieniem ponownie czynu, za jaki dana osoba została skazana, ponieważ śledzone jest tylko wyjście z domu i wejście do niego. Natomiast dozór policyjny, co również proponują, wiązałby się z zatrudnieniem kilkudziesięciu policjantów do śledzenia jednej osoby.
- Ale jeśli mamy jakiś porządek prawny i ta ustawa stałaby w kolizji z konstytucją, to może trzeba pomyśleć o jakimś innym rozwiązaniu?
- Mam nadzieję, że pan prezydent podpisze ustawę i wystąpi w trybie pilnym o opinię trybunału, żeby wszystkie wątpliwości zostały rozstrzygnięte. Jeśli chodzi o Europejski Trybunał Praw Człowieka, to ustawa zgodna jest z jego orzecznictwem. Podobne rozwiązania mają Niemcy. Ona nie wprowadza wymierzania ponownej kary. Tu nie działa Kodeks karny, tylko Kodeks cywilny. To będzie podobne do ubezwłasnowolnienia osoby psychicznie chorej, która jest niebezpieczna dla otoczenia.
- To prawo nie zostawia marginesu na walkę z politycznymi przeciwnikami?
- To absurd. Ta ustawa nie daje takiej furtki. Zakładam, że w demokratycznym państwie, jakim jest Polska, nigdy nie będzie rządu, który będzie działał przeciwko zwykłym uczciwym obywatelom. Poza tym w ustawie ściśle jest opisane, kiedy ma ona zastosowanie.
Rozmawiał Bartłomiej Nakonieczny