Lidia Geringer de Oedenberg: - Brak respektu dla kolegialnie podejmowanych decyzji. I uznanie, że jedna osoba może decydować za wszystkich. W przypadku gry drużynowej to niedopuszczalne.
- To akurat od lat norma w polskiej polityce.
- Na pewno ten dzban napełniał się od dłuższego czasu, ale zawsze przyjdzie moment, w którym jest ta kropla za dużo...
- SLD uważa, że powinna się pani zrzec mandatu uzyskanego dzięki ich szyldowi.
- Nie zamierzam. W dalszym ciągu będę pracowała dla mojego elektoratu. W czasie, kiedy zapadają kluczowe decyzje w Parlamencie Europejskim odnośnie do pozycji zajmowanych przez grupy polityczne i przez delegacje w tych grupach, w SLD wynikły problemy związane z brakiem lojalności. I to było przyczyną mojego odejścia.
Sprawdź też: Zobacz jak władza PIJE i ŻRE za nasze! Afera taśmowa
- Czyli stanowisko...
- Nie chodzi o stanowiska! Dostałam właśnie propozycję, żeby zostać kwestorem, reprezentując inną grupę polityczną, i mam możliwość zdobycia tego stanowiska. Jednak nie będę o nie zabiegała, ponieważ chodziło mi o zasady i wartości. Chodzi o notoryczny brak respektu dla zdania innych, choć było to już wspólnie uzgodnione. Okazuje się, że były to decyzje pustosłowne, pozorowana demokracja.
- SLD twierdzi, że z tym stanowiskiem wiceszefowej PE wiązały się gratyfikacje finansowe.
- Nie ma żadnych gratyfikacji finansowych. Każdy europoseł zarabia tyle samo, niezależnie od funkcji w PE. Używanie takich argumentów to nadużycie, to po prostu kolejne kłamstwo. I zachowaniem nie fair nie jest moje odejście z SLD, ale zachowanie partii i jej zarządu.
- O co pani ma żal do SLD?
- W walkę o to stanowisko trzeba było włożyć sporo czasu i pracy. I po tym, gdy to zrobiłam, jeden z negocjujących w imieniu SLD zmienił nazwisko na swoje!
- Kto?
- Pan Bogusław Liberadzki. W tej chwili mówi, że chciałam zdobyć to stanowisko dla gratyfikacji. To nieprawda.
- SLD broni się, że polskiej 5-osobowej grupie nie udało się uzyskać poparcia Europejskich Socjalistów i Demokratów.
- To negocjatorowi się nie udało, dlatego że wycofał moją kandydaturę. Decyzję należało podjąć wspólnie, a nie było ani takiego spotkania, ani narady.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail