Przypomnijmy - od marca 2017 r. minimalna waloryzacja emerytur wyniesie 10 zł brutto, czyli ok. 8,10 zł na rękę. Taką podwyżkę dostaną seniorzy, których świadczenie nie przekracza ok. 1881 zł na rękę. Reszta emerytur zostanie zwaloryzowana o zaledwie 0,44 proc. - Te podwyżki są stanowczo za małe - mówi nam Kosiniak-Kamysz. - Waloryzacja emerytur nie powinna być niższa niż 30 zł na rękę. To minimalna podwyżka, ale pozwalająca już seniorom odczuć pewną różnicę w kieszeni. 30 zł dostaliby ci, których świadczenie nie przekracza 3330 zł brutto. Podwyżka objęłaby zatem praktycznie wszystkich emerytów - ok. 93 proc. ubezpieczonych w ZUS, 100 proc. ubezpieczonych w KRUS i ok. 80 proc. mundurowych. Powinno się także wrócić do jednorazowych dodatków do emerytur - przekonuje lider PSL.
Skąd wziąć na to pieniądze? - Ze wzrostu PKB albo z zysku NBP, który w ubiegłym roku wyniósł ok. 8 mld zł. Tegoroczna waloryzacja rent i emerytur pochłonie ok. 2,5 mld zł. Na realizację mojej propozycji potrzeba dodatkowych 2 mld zł, ale da się to zrobić bez strat w budżecie - mówi Kosiniak-Kamysz. - Rząd podnosi minimalne gwarantowane emerytury o prawie 100 zł - i dobrze. Ale tym, którzy dostają nieco więcej od najmniejszego świadczenia, daje już tylko ok. 8 zł. I właśnie ci ludzie są najbardziej pokrzywdzeni - dodaje lider PSL.
Zobacz także: "Długopisy Bonda" jednak nie dla MON!