karetka

i

Autor: Jakub Chonchera

Liczba zakażeń spada, a ludzie nadal umierają masowo na covid? Epidemiolog rozwiewa wątpliwości

2021-02-15 7:20

Spadającej liczbie zachorowań i zgonów towarzyszą spadki liczby hospitalizacji i liczby używanych respiratorów. To ciekawe dane, które rzeczywiście pozwalają na ostrożny optymizm. Ale tylko ostrożny, ponieważ z dnia na dzień te liczby mogą się zmienić. Wystarczy, że pojawi się jakieś ognisko i natychmiast mamy gorszą sytuację. Gdyby ten trend się utrzymał, to powinno być dobrze - mówi w rozmowie z "Super Expressem" prof. Andrzej Pająk, epidemiolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego

„Super Express”: - Choć liczba odnotowanych przypadków koronawirusa utrzymuje się na relatywnie niskim poziomie w porównaniu choćby z jesiennym tsunami zachorowań, to nie wygląda na to, by liczba zgonów z powodu COVID-19 się zmniejszyła. To tylko mylne wrażenie, czy rzeczywiście śmiertelność jest niepokojąca?

Prof. Andrzej Pająk: - Śmiertelność na koronawirusa definiowana jako stosunek liczby zgonów wśród osób, które zachorowały, do liczby wszystkich zachorowań utrzymuje się na poziomie ok. 3 proc. i zasadniczych zmian tu nie ma. Choć rzeczywiście można zauważyć, że w ostatnim okresie mimo dynamicznie spadającej liczby wykrytych przypadków, nie widać podobnej dynamiki w spadku liczby zgonów. Mamy jednak do czynienia z dużymi wahaniami liczby zgonów z dnia na dzień, więc ocena jest trudniejsza.

- Ale wygodna dla wszystkich, bo każdy może wyciągnąć z nich swoje wnioski.

- Zarówno ci, którzy chcą widzieć liczby zgonów poniżej 100 – a takie w ostatnim czasie się zdarzały – jak i ci, którzy mówią, że te liczby są nadal w granicach 600, mylą się, ponieważ operują skrajnymi wartościami. Warto zastosować inne narzędzie analizy, by mieć prawdziwszy obraz sytuacji. Najprostsza metoda to ocena tzw. średnich ruchomych, czyli średnich obliczonych z liczby zgonów z interesującego nas dnia oraz kilku dni przed - i po tym dniu. Jeśli więc popatrzeć na średnie ruchome liczone z siedmiu dni, to widać jednak wyraźny trend spadkowy zauważalne od połowy listopada, chociaż pod koniec grudnia te spadki były większe, a potem znów wystąpił niewielki, przejściowy wzrost. Niemniej, w ostatnim okresie notujemy trend spadkowy w liczbie zgonów i to jest to dobra wiadomość.

- Widzę, że jest pan ostrożnym optymistą.

- Pozwalają na to statystyki. Spadającej liczbie zachorowań i zgonów towarzyszą spadki liczby hospitalizacji i liczby używanych respiratorów. To ciekawe dane, które rzeczywiście pozwalają na ostrożny optymizm. Ale tylko ostrożny, ponieważ z dnia na dzień te liczby mogą się zmienić. Wystarczy, że pojawi się jakieś ognisko i natychmiast mamy gorszą sytuację. Gdyby ten trend się utrzymał, to powinno być dobrze.

- Patrząc na to, jak wygląda w ostatnich dniach Zakopane, które przeżywa najazd spragnionych wrażeń turystów i sprawia wrażenie, jakby nie było pandemii, nie wiem, czy za chwilę znów nie zanotujemy odbicia w górę.

- Mam nadzieję, że to jednak tylko wyjątek przy poluzowywaniu obostrzeń i jednak jako społeczeństwo jesteśmy dziś bardziej dojrzali. Liczę, że nie stanie się to, co działo się w okolicach sierpnia ubiegłego roku, gdy nastąpił wysyp wesel czy imprez masowych, ponieważ wiele osób nagle uznało, że pandemia jest za nami. Pamiętamy, że skończyło się to ogromną falą zachorowań, którą zaczęliśmy notować już we wrześniu, a apogeum mieliśmy w październiku i listopadzie. Powrót do ponad 20 tys. zachorowań dziennie, jak wtedy, sprawiłby, że równie dramatycznie wzrosłaby liczba zgonów.

- Obawiam się, że dokąd nie zaszczepimy odpowiedniej liczby Polaków, to zagrożenie będzie cały czas nad nami wisieć.

- Tak, bez zbiorowej odporności cały czas będzie nam towarzyszył obawa, czy nie zaleje nas kolejna fala zachorowań. Interesujący jest przykład Izraela, gdzie odsetek zaszczepionych jest największy. Jest możliwe, że wyhamowanie dynamicznego wzrostu liczby zachorowań i zgonów w tym kraju, który występował od listopada ubiegłego roku, a następnie spadek w okresie ostatnich tygodni, ma związek z akcją szczepień, mimo, że nie nie wyszczepiono tam jeszcze takiego odsetka zaszczepionych, który może zapewnić zbiorowa odporność. Oczywiście, czekając na zaszczepienie odpowiedniej liczby Polaków, zbiorową odporność pomagają nam budować ozdrowieńcy. Wyniki badań przeprowadzonych w Chinach wskazują, że po pół roku od zachorowania u ponad 90% ozdrowieńców utrzymuje się odporność na koronawirusa. Miejmy nadzieję, że uda się pokonać dotychczasowe problemy z dostawami szczepionek i na ich bazie będziemy mogli wygrać z pandemią.

- Wracając jeszcze do zgonów. Uwagę zwraca fakt, że ich gros stanowi covid w połączeniu z chorobami współistniejącymi. Ogólny stan zdrowia Polaków pogarsza sprawę?

- Pod tym względem akurat nie odbiegamy od sytuacji w innych krajach. Nadal zagrożenie zwiększają inne choroby cywilizacyjne, jak choroby układu krążenia, nowotwory lub cukrzyca, których współwystępowanie z koronawirusem jest bardzo niebezpieczne. Całe szczęście okazało się, że nadciśnienie tętnicze, które miało sprzyjać ciężkiemu przebiegowi choroby, nie jest jednak tak groźne w połączeniu z koronawirusem. Na nadciśnienie cierpi ok. 40 proc. Polaków i jeśliby się okazało, że powoduje zwiększoną śmiertelność, sytuacja byłaby bardzo groźna. W obecnej sytuacji martwi mnie jednak jeszcze inna rzecz.

- Jaka?

- Wzrost liczby zgonów niezwiązanych z koronawirusem, który jak się obawiam, może utrzymać się przez wiele lat po pandemii. Ten wzrost będzie odzwierciedleniem niekorzystnych zmian w stylu życia Polaków, które nastąpiły w konsekwencji pandemii. Myślę tu na przykład o zmianach w sposobie odżywiania się i w codziennej aktywności fizycznej, które niewątpliwie odbiją się na naszym zdrowiu, przyczyniając się do większej zachorowalności na choroby przewlekłe. To będzie ogromne wyzwanie dla systemu opieki zdrowotnej, by te trendy odwrócić.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Nasi Partnerzy polecają