"Super Express": - O czym świadczy zaostrzenie języka polityków PiS?
Prof. Janusz Majcherek: - O tym, że debata pt. "czy Jarosław Kaczyński się rzeczywiście zmienił" została ostatecznie zakończona i rozstrzygnięta. Otóż nie zmienił się. To była tylko doraźna, propagandowa strategia przyjęta na czas wyborów.
- Coś musiało być jednak powodem zmiany retoryki.
- Jak długo można sztucznie powstrzymywać emocje? Kaczyński zasługuje na wyrozumiałość z powodu ogromnej tragedii osobistej, którą głęboko i boleśnie przeżywa. Natomiast to, że pokazuje te emocje w sposób agresywny i niepohamowany, wynika z jego charakteru. Zawsze je tak wyrażał. Dziś ta reakcja jest jeszcze bardziej spotęgowana wyborczą porażką.
- Wysokie poparcie w wyborach zawdzięcza jednak głównie pokojowej retoryce. Czyżby teraz emocje przeważyły nad chłodną kalkulacją polityczną?
- Tak. W trakcie kampanii prezes był pilnowany przez swój sztab wyborczy. Przez partyjnych liberałów, którzy chcieli ocieplić jego wizerunek. Teraz mogą w partii dominować nastroje rozliczeniowe. Sygnały z politycznego zaplecza Kaczyńskiego sugerują, że przewagę zdobywa frakcja "starych jastrzębi", według których przegrana w wyborach to efekt sztucznego wygaszania emocji związanych z tragedią smoleńską. Chęć wyzwolenia emocji u Kaczyńskiego nałożyła się na rozgoryczenie radykałów źle - ich zdaniem - prowadzoną kampanią. Zachęcają więc go do bardziej agresywnej polityki, a liberałów po prostu odsunęli. Zniknęli Kluzik-Rostkowska i Poncyljusz, wrócili Kurski, Ziobro, Brudziński i inni.
- Zniknęli na dobre? Czyżby prezes nie miał nic do powiedzenia?
- Oczywiście to on wciąż rozdaje karty. Jednak w tej chwili nie prowadzi jakiejś chłodnej kalkulacji, bo wciąż przeżywa traumę po tragedii. Dziś emocje górują nad racjonalnością Kaczyńskiego. Twardsze skrzydło PiS wykorzystuje tę jego przejściową słabość i żeruje na autentycznych i zrozumiałych emocjach. Chłodne polityczne rachuby odbywają się więc na zapleczu partii. Walka toczy się o to, czy emocje Kaczyńskiego będą poskramiane, czy podsycane. Myślę, że w trakcie kampanii mieliśmy pierwsze i ostatnie pięć minut skrzydła liberalnego w PiS. To zawsze była ledwie kilkuosobowa, marginalna frakcja niepasująca do znanego nam od dawna oblicza tej partii. Nie jest ona dla PiS ani miarodajna, ani reprezentatywna, ani wpływowa.
- Czy na tym emocjonalnym, a nie taktycznym zaostrzeniu kursu PiS może stracić?
- Na pewno tak. Elektorat, do którego dotarł Kaczyński w kampanii, oczekiwał od niego spokoju i umiarkowania. Teraz widzi, że to była tylko gra pozorów. Tradycyjni wyborcy PiS znów się zintegrują wokół prezesa, a partia umocni się wewnętrznie i skonsoliduje. Z kolei Platforma ma konkretny dowód na to, że to ten sam Kaczyński, którego większość Polaków wcześniej się obawiała.
Prof. Janusz Majcherek
Socjolog, filozof, publicysta, wykładowca Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie