Lex TVN a rosyjska strefa wpływów
Lex TVN wraca dokładnie wtedy, kiedy wszyscy już zdążyli o nim zapomnieć i żyją innymi sprawami: inflacją, ogłoszonymi w piątek gigantycznymi podwyżkami cen energii i pandemią koronawirusa. Wielu uważa, że ten nagły powrót do wojny rządu z TVN to próba przykrycia wszystkich tych problemów. Być może w tym szaleństwie jest jakaś metoda, ale trzeba pamiętać, że tuż za naszą granicą szaleje Władimir Putin.
Tego samego dnia, gdy PiS odrzucał senackie weto ws. lex TVN, rosyjski MSZ ogłosił swoje propozycje „porozumienia” w sprawie układu sił w naszej części Europy. Ogromna koncentracja wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą i widmo otwartej agresji na naszego wschodniego sąsiada sprawiły, że Putin się rozbestwił. Chce, by Stany Zjednoczone zrezygnowały z rozszerzania NATO na obszar byłego ZSRR i żąda wycofania wojsk Sojuszu z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski. To de facto żądanie uznania rosyjskiej strefy wpływów, która miałaby się kończyć na Odrze. Krótko mówiąc, jesteśmy w sytuacji, kiedy sojusze są Polsce niezwykle potrzebne.
Raz – w sytuacji, gdyby Putin rzeczywiście zdecydował się na otwartą wojnę z Ukrainą. Dwa – w momencie, kiedy jego agresywna dyplomacja chce zagrozić bezpieczeństwu Polski i krajów bałtyckich. To czas, kiedy Polska powinna uczestniczyć w rozmowach z Waszyngtonem na temat sytuacji w naszej części Europy. Moment, kiedy prezydenci Biden i Duda powinni być w nieustannym kontakcie, a polska dyplomacja dbać o to, by nikomu z naszych sojuszników nie przyszło do głowy, by żądania Putina nawet w ograniczonej formie uznać za rozsądną cenę za święty spokój.
Lex TVN pogarsza relacje ze Stanami Zjednoczonymi
Tymczasem uderzenie w TVN – firmę amerykańską – pogarsza i tak już nie najlepsze relacje z ekipą Bidena. To bowiem uderzenie nie tylko w amerykańską inwestycję biznesową, lecz także w wolność słowa i mediów, których USA jako liberalny hegemon chce bronić i broni. Andrzej Duda nadal nie dostąpił zaszczytu ani osobistego spotkania, ani bezpośredniej telefonicznej rozmowy z Bidenem, choć za chwilę minie rok od inauguracji amerykańskiego prezydenta.
Biden nie dzwonił do Dudy nawet teraz, kiedy szykował się do spotkania z wymachującym bronią Putinem. Waszyngton uznaje Polskę PiS za kraj pogrążający się w autorytaryzmie i wyraźnie obniżył rangę relacji z rządzącymi naszym krajem. Atak na TVN, który wywołał zdecydowane reakcje amerykańskiej administracji, tylko to postrzeganie Polski w waszyngtońskim establishmencie utrwali.
Sojusz, który niszczy PiS
Owszem, Amerykanie nie zerwą nagle relacji dyplomatycznych z Polską, nie zmuszą nas do odejścia z NATO, nie wycofają swoich wojska z terytorium Polski. Waszyngton ma długą tradycję współpracy z światowymi autokratami i nieliberalna Polska PiS nie zostanie nagle wyrzucona ze strefy interesów USA.
Jest inny problem. Joe Biden należy do polityków odwołujących się do sięgającej Woodorowa Wilsona tradycji myślenia o relacjach międzynarodowych jako poszukiwaniu wspólnoty politycznej z innymi demokracjami liberalnymi. Biden podobnie jak inni liberalni internacjonaliści, którzy przez ostatnie 100 lat zamieszkiwali Biały Dom, uznaje, że z demokracjami liberalnymi łączy USA szczególna wspólnota interesów i wartości, która pozwala wspólnie stawiać czoła wyzwaniom rzucanym im przez zmieniający się świat. I tylko z demokracjami liberalnymi można budować głębokie i obopólnie korzystne relacje i sojusze. Polska PiS wypisująca się z liberalnej wspólnoty wartości, których strażnikiem są Stany Zjednoczone, wypisuje się z pogłębionego z nimi sojuszu. I to w momencie, kiedy sytuacja międzynarodowa sprawia, że najbardziej tego sojuszu potrzebujemy.