Leszek Miller: Wyspiarze in spe

2014-08-13 4:00

Poniedziałkowy ranek zapowiadał się dla mieszkańców Krynicy Morskiej jak inne - turystów mnóstwo, roboty huk. Jakże się mylili! Tego dnia dopadła ich bowiem wiadomość, że PO zamierza przekopać przez Mierzeję Wiślaną kanał długi na 1,1 tys. metrów, szeroki na 60 i na 5 metrów głęboki.

Poniedziałkowy ranek zapowiadał się dla mieszkańców Krynicy Morskiej jak inne - turystów mnóstwo, roboty huk. Jakże się mylili! Tego dnia dopadła ich bowiem wiadomość, że PO zamierza przekopać przez Mierzeję Wiślaną kanał długi na 1,1 tys. metrów, szeroki na 60 i na 5 metrów głęboki.

Mieszkańcy Krynicy dowiedzieli się, że staną się wyspiarzami!… Przekopanie kanału przez Mierzeję to stary pomysł, wznowiony podczas wyborów prezydenta Elbląga przed rokiem. Zgłoszony przez kandydata PiS, razem z innymi obiecankami, ułatwił mu drogę do prezydentury. Udało się PiS, dlaczego ma się nie udać PO? Tyle, że jeszcze rok temu premier Tusk budowie kanału zdecydowanie się sprzeciwiał! Mówił, że zarówno pod względem środowiskowym, jak i finansowym jest to pomysł nieodpowiedzialny.

Minął rok, wybory u drzwi i nagle - hokus-pokus - kanał okazuje się pomysłem dobrym! Już nie jest nieodpowiedzialny finansowo, bo co to jest 750 milionów? Środowiskowo też w porządku, mimo że przyrodę Mierzei chroni program UE "Natura 2000". Działacze Platformy, zdając sobie oczywiście sprawę, że robią z gęby cholewę, tłumaczą tę nagłą i całkowitą zmianę frontu zmienioną sytuacją polityczną w regionie. Tymczasem nic się nie zmieniło - nadal obowiązuje międzynarodowa umowa o żegludze przez Cieśninę Pilawską podpisana przez rząd Donalda Tuska z Rosjanami w 2009 roku. Nie ma więc innego wytłumaczenia tego pomysłu, jak tylko nadzieja na głosy elblążan w zbliżających się wyborach samorządowych.

Zobacz też: Łukasz Warzecha: Autostrada od Tuska

Kanał to drugi w ostatnich dniach "event" PO, czyli wydarzenie wymyślone wyłączenie na potrzeby wyborczego marketingu. Wcześniej premier osobiście wziął się za korki na autostradach. Kazał po prostu podnieść szlabany na bramkach, żeby kierowcy mogli pojechać nad morze za darmo. Ponieważ nie ma darmowych obiadów, gdyż za każdy ktoś musi zapłacić, to i tu nie ma nic za darmo.

Podniesienie szlabanów w celu wzmożenia popularności PO będzie nas kosztowało 20 milionów złotych, bo tyle wyniosą straty poniesione przez koncesjonariuszy. Słowem - za gest pana premiera zapłacą wszyscy, nawet ci, którzy w ogóle nie mają samochodów. Przy okazji pan premier zapewnił, że myśli już nad innym rozwiązaniem - nad wprowadzeniem winiet i elektronicznego poboru myta. I znów, jakby nigdy nic, zgłasza jako swój cudzy pomysł. Winiety mój rząd chciał wprowadzić już 12 lat temu. Wtedy jednak ówczesny poseł Tusk gorąco przeciwko temu protestował. Był chorążym "społecznego sprzeciwu", wnosił razem z PiS wniosek o wotum nieufności wobec ministra Pola, a jego samego nazywał "Winietou".

W niedawnym wywiadzie były wicepremier w moim rządzie prof. Hausner powiedział, że w polityce są ludzie od zdobywania władzy i od rozwiązywania problemów. Jego zdaniem na początku polskich przemian dominowali ludzie, którzy na marketingu politycznym kompletnie się nie znali, natomiast chcieli i potrafili rozwiązywać problemy państwa. Dziś w polityce takich ludzi jest mało, a za to pełno ekspertów od wymyślania chwytliwych haseł i spotów reklamowych. Czego w tych dniach doświadczyli zarówno kierowcy na A1, jak i mieszkańcy Krynicy Morskiej - nasi rodzimi wyspiarze in spe.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Nasi Partnerzy polecają