Dzisiaj polscy prawicowi delegaci do Parlamentu Europejskiego z rozbrajającą szczerością wyznają, iż nie wiedzieli, za czym głosują, przyjmując umowę ACTA. Europosłowie SLD - jako jedyni z Polski, wiedzieli i głosowali przeciwko. Lewica od początku dostrzegła w tym porozumieniu zagrożenie w postaci możliwości ograniczenia swobód obywatelskich.
Pacjenci, lekarze, aptekarze, służby mundurowe, internauci - jak na końcówkę starego i pierwszy miesiąc nowego roku to trochę za dużo. Gdzieś zagubiono ów instynkt, pozwalający unikać decyzji, które nie spodobają się Polakom. Zakładano, że pierwsze spięcie i konfrontacja z opinią publiczną nastąpi wiosną, przy kwestii przedłużenia wieku emerytalnego. Nikt nie spodziewał się tak gorącego stycznia
Jest jednak coś, co ma poparcie Polaków - nasza zdecydowana postawa w batalii o traktowanie nas jako równorzędnego partnera w UE. Na szczycie w Brukseli 25 państw Unii, wśród nich Polska, zdecydowało się podpisać nową umowę fiskalną narzucającą większą dyscyplinę finansową. Do Wielkiej Brytanii, która już w grudniu poinformowała, że nie wdroży postanowień umowy, dołączyły Czechy. Praga tłumaczy, że decyzje podejmie w późniejszym terminie. Po wielu godzinach obrad ustalono, że liderzy europejscy będą spotykać się w trzech różnych gronach, w zależności od tematyki i wagi problemów. - To nie znaczy, że jest kilka prędkości w UE, ale są różne poziomy integracji - stwierdził elegancko prezydent Francji.
Co to oznacza dla naszego kraju? Nie zostaliśmy na peronie (tak, jak Wielka Brytania i Czechy); jedziemy w pociągu, chociaż w drugiej klasie. Ten pociąg jedzie w dobrą stronę ściślejszej integracji gospodarczej, a w konsekwencji także integracji politycznej. Drzwi do pierwszej klasy są dla Polski otwarte, ale nie za darmo. Aby przesiąść się do lepszego wagonu, trzeba kupić bilet w walucie euro. Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo. Premier Tusk i minister finansów zdementowali właśnie wiadomość podaną przez nowego szefa PE Martina Schulza, że Polska zamierza wejść do strefy wspólnej waluty w 2015 r.
Droga do euro ma w Polsce długą historię. W styczniu 2006 r. w Senacie ówczesna wicepremier i minister finansów w rządzie PiS Zyta Gilowska oświadczyła: "Bez strefy euro jesteśmy bezbronni wobec wahań kursów i wobec intensywnych działań kapitałów spekulacyjnych. Musimy zrobić wszystko, aby przygotować Polskę do przystąpienia do strefy euro". Dziś były szef Gilowskiej Jarosław Kaczyński wybrzydza i odcina się od tej oceny. Niepotrzebnie, panie premierze.